Wstępy bywają z natury nudne i karkołomne
Wstępy bywają z natury nudne i karkołomne, opiewają wypociny autora, które szpecą późniejsze dzieło. Niestety, dobrze jest przeczytać te kilka linijek, aby wiedzieć, o co autorowi chodziło, gdyby tekst nagle okazał się niezrozumiały.
Wiocha. Powieść jebitna, to tytuł czegoś, co nazwałbym satyrą albo określił groteską życia codziennego. Książka wyszła po raz pierwszy w 2015 r. pod tytułem Prowincja pełna wiochy. Powieść jebitna. Otrzymujecie Państwo, drugie wydanie dzieła, poprawione i zmienione. Obecna książka niewiele różni się od pierwowzoru; poza tym, że jest odrobinę doskonalsza.
Forbidden Seek po angielsku
Cooking page
Książka dziełem nie jest
Powstała, głównie aby cieszyć i bawić. Poszukiwałem prostych i szybkich rozwiązań – ta lektura właściwie taka jest. Wyobraźmy sobie zwyczajną rozmowę dwojga ludzi: składają się na nią proste komunikaty, następujące w różnych sekwencjach czasowych, okraszone wymownymi epitetami. Bogactwo wyrazów oraz sposobów prowadzenia dysput jest niezmierzone. Rozmowa zależy od tak wielu czynników, że nie sposób nadziwić się temu rodzajowi bogactwa przypadków, z których można czerpać w nieskończoność inspirację. Może dlatego wciąż czytamy książki? Kto wie?
Wstępy bywają nudne jak dzieje narodów, stąd należy je poddawać eksternalizacji
Męczylibyśmy się, gdyby nasz przypadkowy rozmówca, zarzucił nas trudnym tematem, a my nie bylibyśmy na to przygotowani. Wiocha to lektura na jedno popołudnie, mówiąca o tym, co znamy, rozumiemy i sami często poddajemy ocenom.
W każdym razie, może to być powieść sensacyjna z elementami symbolicznymi, wsparta anachronicznym wątkiem miłosnym, zatopionym w ekstazie, z zabarwieniem melodramatu, zdrady, romansu i alkoholizmu. Na tym tle rozgrywa się historia fikcyjnego narodu, ukazana groteskowo, w następujących po sobie, przełomowych momentach.

Fabuła czerpie z zasady eksternalizacji, tj. następuje tu przekształcenie wiedzy ukrytej w dostępną. W trakcie tego procesu, ukryta wiedza jednostki bądź grupy, przekształca się w wiedzę jawną i powszechną, której nadano formalnych ram. Informacje zebrane są wówczas w jednolitą i usystematyzowaną całość. Przykładem takiego działania jest tworzenie pewnych mitów przez siły polityczne, a w sprzyjających warunkach, ich uzewnętrznianie w formie wiedzy dostępnej i właściwej. Zatem, jeżeli ktoś pisze historię od nowa, to możliwe że mamy do czynienia właśnie z takim procesem.
Fikcja literacka pozbawiona przekazu i sensu
Przedstawiłem fikcyjnych bohaterów i wymyślone miejsca. Jednak ta historia wydarzyć się mogła, dosłownie wszędzie. Wszelka zbieżność nazwisk, miejscowości czy wydarzeń jest czysto przypadkowa i stanowi fikcję literacką, tworzoną na potrzeby sztuki. Jest to niezależna kreacja autora, przywołana zgodnie z zasadą wolności myśli oraz praw rządzących sztuką. Jeżeli ktoś zakłada inaczej, to postępuje zgodnie z zasadą eksternalizacji, tworząc prawdy, które stara się przenieść na grunt racjonalny.

Prostacka forma przekazu
Zapraszam do lektury i życzę nieprzejednanych wrażeń, szczególnie podyktowanych dobrym humorem. Książka jest prostą, wręcz prostacką, krótką formą wyrazu – co nie oznacza że złą. Taka miała być i niczego nie zamierzałem tu upiększać. Druga część losów bohaterów, zawarta w Kaczkoduk przejmuje ster! stanowi rozbudowaną pozycję, w której Czytelnik odnajdzie na ponad czterystu stronach, świat Pułkownika Dubienieckiego.
Skromnie liczę na to, że Wiocha umili Państwu popołudniową porę i zechcecie poświęcić cenny czas na zapoznanie się z tymi historyjkami, które oderwane od siebie, tworzą jedną wspólną narrację.
Wstępy zapoczątkowują proces całkowitego oderwania czytelnika od rzeczywistości
Ukazując pewne procesy, do tego ubarwione, autor nie jest w stanie zaspokoić, w niewielkim obszarowo tekście, mogących pojawić się wymagań. Opisując dane sprawy, należy część rzeczy przyjąć, potwierdzając pewne tezy.
W naszym przypadku, jest to opis ludu, który pojawia się w dziejach ludzkości, wychodząc z pomroków pogaństwa, przyjmuje nową wiarę, co powoduje że rozpoczynają się rozliczne komplikacje. Naród ten jest biedny, do tego sterowany przez nieuczciwych ludzi. Stan ten nie stanowi cechy danej epoki, ale jest wynikiem wielowiekowej historii zmagań z głupotą i chciwością, głosicieli nowej religii. Karą otrzymaną przez naród, było przekleństwo, udzielone przez Perkuna, który nie mogąc pogodzić się z niesprawiedliwością i wyzyskiem, zapadł w sen. Stary bóg wprowadził zasady równości, wspólnego decydowania i pracy, które odrzucono całkowicie na rzecz feudalizmu, podziałów stanowych i nierówności społeczno-ekonomicznych.
Wstępy powodują stan niepotrzebnego zmęczenia lekturą
Fabuła została tak skonstruowana, aby Czytelnik mógł zmierzyć się z możliwie obszernym zakresem, w krótkim czasie, bez nawarstwienia się stanu niepotrzebnego zmęczenia lekturą. Rozpoczynamy w X, a kończymy w XX wieku. Jako historyk wiem, że rozmawiamy w życiu codziennym na tematy dziejowe, ale często przeskakujemy, wybierając obszary interesujące. Zdobyte doświadczenie umożliwiło mi odpowiednie pokierowanie narracją. Państwo ocenią, czy zostało to dobrze pomyślane. Mnie, w każdym razie, przypadł do gustu ten zabieg. Dobrze się to pisało, do kieliszka.
Rzecz dzieje się w kraju Polgarów
Lud to z tradycjami, zawistny i nieprzejednany, w buncie i wzajemnym opluwaniu. Stolicę państwa stanowi Warchołów. W książce trafiamy na prowincję, która mieści się w województwie wartowsko-manowskim, a w zasadzie w jednym z jego powiatów, powiecie kurtowskim. Całość osadzona na tle kilku wydarzeń historycznych, obejmuje okres przyjęcia chrześcijaństwa, dzieje nowożytne oraz czas przemian, a kończy rzecz na czasach współczesnych.
W sposób prześmiewczy i nieco z ironią, podchodzę do 25-lecia odzyskania rzekomej demokracji w Europie środkowo-wschodniej. Rzecz nie dzieje się w kraju Polan, lecz Polgarów. Nie w Warszawie, a w Warchołowie. Prosiłbym, aby nie porównywać tych rzeczy, gdyż fikcja którą staramy się na siłę utożsamić z rzeczywistością, zaczyna stawać się koszmarem nieporozumień. O tym należy pamiętać, czytając tę książkę.
Literacki gniot manifestem
Użyte w tekście zwroty językowe, mogące uchodzić za błędne, zostały zamierzone i służą artystyczne kreacji wizji autora.
Książka, z pozoru literacki gniot i banał, ma być manifestem, odnoszącym się do tego, co realne i nierealne, a jednak możliwe i codzienne.
Życząc miłej lektury, oddaję w Państwa ręce moją krótką formę i zarazem pierwszą satyrę, którą napisałem.
Ze wstępu autora do książki Wiocha. Powieść jebitna
Kradł kable i poszedł na współpracę
Jerzy Lechita – przypadek niezłomny