Szatan, smukły w talii gotów do walki

Szatan – smukły w talii, gotów do walki

Szatan, smukły w talii i gotów do walki – ironiczny tytuł, ale ludzie nie rozumieją jego prawdziwego imienia i posługują się określeniem z religijnej farsy – to opis z książki Pierwsza wojna w niebie: Dziedzictwo. Postać zwana Szatanem – w powszechnym użyciu jest tak nazywana w świecie – faktycznie to Beliar. 

Prezentowany fragment, to ciekawy opis z okresu drugiej Ziemi i dokonującego się Sądu Ostatecznego. Beliar wyłania się jako ten, który był przed Stwórcą odpowiedzialny za człowieka. Jego osobista klęska na tym polu, spowodowała wiele niedających się przewidzieć w skutkach konsekwencji. Odczuwamy je do dnia dzisiejszego. Wiara w to, że ludzie mogą zmienić się i stać się lepsi została mocno zachwiana. Trzecia próba – czyli obecny czas musi zakończyć istnienie człowieka. Sprawa komplikuje się, z uwagi na to że Beliar przejął inicjatywę po tamtej stronie, a ostatni wierni Stwórcy, zabarykadowali się na świecie z ludźmi. 

Przykrością jest to, że ludzie wierzą w istnienie jedynego Boga. Starają się słuchać kapłanów, mają święte księgi, których nie przestrzegają… ale nie na tym polega ich błąd. Jeżeli rzeczywiście wierzą w Stwórcę, ten który ich sądził lub miał sądzić, nie jest ich Stwórcą. Za Jego poleceniem, dokonano na ludziach jedynie modyfikacji, ale nie stworzono ich. 


Teksty powiązane z tematyką książek z serii Przemilczeć Armagedon 

Dzieje ludu hinza 3 Arakad prawodawcy
Bliskością pisarza jest jego dzieło
Szeol – starotestamentowe królestwo zmarłych
Czy Bóg naprawdę istnieje?
Ziemia wyczerpała się
Nie wierzcie religiom, nie ufajcie ludziom
Niezwykły szatan, niczym bumerang
Doktryna zła zapoczątkowuje
Bestia i krew. Padlinożercy z Ziemi
Cielesny gwałt na człowieku
Jedna ludzkość, jedno prawo
Pierwsza wojna w niebie recenzja autorska
Biblia Szatana mądra księga
Raj na Ziemi. Czy to możliwe?
Konsekwencja: Nie dusze, a tchnienia.
Przeobrazić się w anioła, to nie 1 i 2 i 3
Uziel przynosi światło
Beliar powitany, z hołdem Pana Eremu
Znamię Bestii – abstrakcja słowna
Mark to Antychryst, Szatan, Bestia…
Oto człowiek, stał się taki jak my Hinza 1
50 000 lat p.n.e. na Górze Syjon
Na Syjon przybyli ludzie z 5 krańców Ziemi
Ciało, dusza i forma dla anioła i człowieka


Szatan, smukły w talii gotów do walki
Tak mogłaby prezentować się przestrzeń, w której dochodzi do Sądu Ostatecznego. Wielkość Stwórcy jest nieokreślona, a pomysłowość Jego aniołów niezbadana.

Szatan, smukły w talii gotów do walki

Trwał nadludzką wielkością, Pan Jaśniejącej Zorzy. Z lucyfe­riańską[1] marą, toczył wojnę o świat obły, wieńcząc żywotność do­skonałą, ułożoną na krawędzi przestworzy.

Władca jutrzenki, znosił wyrok piedestału: – I tylko on zastygł, widząc los obecnych. Człowieka szukał pośród ludzi, pochylał coraz niżej szpetny ornament, z zachodzącej wstęgi utkany męczen­nikom: zmagał się i wił obolały. Trudził się o przyszłość człowieka. Pergamin stygł mi w dłoniach, wilgotniała papeteria. Nie mogłem znieść zapachu ludzi; śmierdzące paskudztwem stworzenia.

Zgonionych po świecie przesłuchał, dopytując o sens słowa, chcąc zamienić jarzmo w doskonałość: sam przeciw mężom, Pan Słońca – Najwyższy z sędziów piedestału, nieobecny wśród braci. Pierw­szy z nas i najmocniejszy, równy Ojcu w mądrości.

Tron umiejscowił pośrodku przestrzeni, wznosząc pier­wot­ny postument, by nikt nie dostrzegł złej woli, z oddali łożąc swe ciało na szali, wiążąc się z Duchem Ziemi – ludzkość chroni, sa­motny wśród pomordowanych cieni.

– Zbrodnia człowieka na człowieku, zmieniała jarzmo w pęta. Nie bronił się nikt… nie szukał ocalenia, godząc z zastanym porząd­kiem. Regule przeczył każdy gest ciała, widoczność przymglona suk­maną, zza oceanu dobiegał ją wyrokiem, jasny werdykt eremic­kiego trybunału.

Niepohańbiony z przestrzenią, wespół trwał przyzwoicie, nio­sąc łaskę wyklętym, wieńcząc słabym życie. Traktował ogół z po­wagą, nie dzieląc – nie różnicował wielu. Nadzieję dawał lu­dziom, zawracając – pozostawiał za sobą kręgi głupoty, które roz­widniało słowo – jaśniejąc. Beliar wszechmocny, ogniwo Bogów[2].

– Nieświadomie to czynił, nie biorąc z człowieka powagi[3].

I urósł, wznosząc majestat, sadowiąc ciało powyżej gwiazd na niebach. Zszedł, wrócił i potępił całość, którą zło znaczy wy­mo­wą[4] – nikt go nie usłuchał.

– On, majestat światła[5], mądrość Eremu – o człowieka zabiegał, tocząc bój nierówny. Przegrał – nie zaczekał, z głową spuszczoną idąc do celu – nie prowadziła go dawna powinność.

Poległ, przegrał, w krwi roztoczyła się bojaźń – bryzgały wszę­dzie szaleńcze odłamki, plwocinę miotając z jestestwem ciała, zdobiąc świece wygasłe. Z głupotą stoczył się. Patrzyli na niego, wie­kuiści ślepcy, co podniebnych chmur doświadczają skrzydłem, podbródek kładą na Słońcu, a rękę na Księżycu[6].

Wszedł, a pośród zgromadzenia został powitany. Samotnym Bogiem uczyniony Ziemi – nad wyraz niechciany przywar, cześć mu zdawali ślepcy, hołubiąc – tłoczyli niegojącą ranę[7].

Nie godząc się na to, walczył z podłością, na wskroś prze­ludnił rząd okrutnych widziadeł, tłocząc w Szeolu[8].

– Człowiek go nęcił myślą wielkości, a mimo to, zachował wierność względem Tronu[9].

Znak niechybnej klęski, przechylił się, wisior rzucony na pła­skowyż – piętno tajemne wyrażone przegraną, kładąc się cie­niem na żywym idolu. Rękoma arcykapłanów, samowładczych nędzy, wznie­siony na ołtarz[10], którego nie znano. Modlitwa i ule­głość, po­trzebne w ciemności. Mądrość broni się słowem – rozważa wzniecone tematy – mędrkujący ze sobą o brzasku.

– Padł tym ideał wielkości, człowieka gotowego do wmarszu[11].

Powitany, wedle zwyczaju – z należnym hołdem Pana Ere­mu. Klęska, rysując na twarzy złe żniwo, nie dała zwątpić w najważniejsze: człowiek, poddany w służbie cielesności, zerwał niejednolite, ciążące mu pęta.

– Obarczony brzemieniem, mój Brat – Beliar, mógł odpocząć, znaj­dując wytchnienie – przebywając pośród własnego rodzaju.

Sprawował mądrość, a nad pozór głuchy, rwał w skrawki su­mienie. Tak też witały, wodza zastępy, którego imię znane było Ziemi od wieków.

– Beliar! – krzyczeli.

– Beliar! – wołali.

On skinął głową, pochylił swe skronie. Zmarszczył czoło, skraw­kiem brwi zwiesił. Makijaż na nim widniał siły… Widziadło farby i koloru, zmatowiało prawdziwe uczucie, będące ostatnią żywą pod­porą. Godność zachować pragnie każdy, skrywając niewygodne odbicie.

– Powaga wymaga ofiary z siebie, nieprzetrawionej do granic.

Samotny stanął, z bólem sadowi się wśród niemej przestrze­ni. I nie kołysze nerwowo ciałem, nie daje wzniecić się na źdźbło tra­wy. W nim huśta i zagłusza zmorę – światło rozpromienione. Nie rzuca się, stojąc, spogląda ciskając cieniem w świat blady. I nie dochodzi głos go nadwątlony, który niknie w bezwietrznym szepcie.

– Naród człowieczy miał w nim podporę sławy, żyłby wznosząc naj­trwalszy budulec. Sięgnąłbym w nim, zmierzając ponad granicę cza­su. Tym wznosił najpiękniejsze słowa i tworzył, prorokując Ziemi, chowając skazę do głębi otchłani.

Włosy dłużyły się mu na ramionach, ciążące do barków idea­łem[12]. Z czernią zlewały się w kolorze, barwiły światłem grzebiąc w nicości, targając żniwem, utkwione w diadeitowym blasku księżyca.

Oczy, jak głazy w kolorze purpury, przechodzące w czerwień, ukryte w skałach – jaśniały, promieniejąc nad pięknem, idealnie wyrzeźbionego ciała. Mądrość w nich skryta z wielkości, nietuzin­kowa obmierzła łuna, sycąca krajobraz gwiazd. Wylały nad losem człowieka ocean jestestwa, z pochylonej głowy nad wątłym grobem.

Ramiona mocne, tors prosty, z lekka wyniosły nad propor­cje. Dłonie smukłe, dłużyły się – wieńcząc szponami – tak szkli­sty­mi, z domieszką alabastrowej bieli. Mocne jak metal, co głaz w szka­radę, gotów zamienić wymierzonym ciosem. Silne w uści­sku, miażdżyły opornych, strudzonym zwracając ochotę do życia. Z łatwością serce, z ciała wyszarpać zdołały – tak jaśniejące, jak zęby, z których wychodził ostry, niczym diament, lwi kieł – mocniejszy od trzonu słonia.

Smukły w talii, o nogach prostych. Stopy jego pracowały, chwytając każdy fragment przestrzeni, który przenikał zaradne pal­ce, rwąc pałacie z wypalonej ziemi. A gdy pomyślał o okrutnej pozie lub wzdrygał się z obrzydzenia – gotów do walki – zabójcze szpony wy­suwał, wydobywając śmierć ku powierzchni. Moc miały wielką, chwytając ofiarę – trzymały wiążąc nieszczęśnika okrutnie. Tak po­zbawione wol­ności stworzenie dogorywało, aż wielkie zęby przerwą milczenie, chwytając się tchnienia – z tętnicy sącząc żywot­ność, do kropli ostatniej z ducha.

Ubrany w szatę srebrzysto-szarą, podwieszoną utkanym pa­sem z włókniny[13]. Niósł kahel w prawej dłoni, zdążając w przody, a na lewicy spoczywał na mieczu, dłoń dzierżąc mocno na gromkiej głowicy[14]. Nie szczędził rękojeści szybkiego wzlotu, widząc przeciwną formę do zwady. Przypięty do pasa dumnie zwisał, miecz o przenikliwej głowni[15]. Po przeciwwadze, znalazł miejsce aser błę­kitny, koloru zmatowionej stali. Rósł szybko, marzł i wykraczał nad smugę przestrzeni – jak taran przenikał mury, kryjąc powłoką z nicości, temperaturą równy przestrzeni – gdy jeszcze wiatry nie wzniosły się wschodnie, on dudnił zimnem i zsyłał tam lody, prowadząc do miejsca, w które nie wstępuje ocean[16].

Na stopach jego wędzidła z podeszwą, usadowioną do kolan. Łapczywie wrzyna się rzemień w stawy, chroniący w walce.

Na dłoniach naramienniki ze szczerego kruszcu, uda powle­czone zbrojnym pancerzem. Złotolity blask przywdziany przez wybrańca. Barki wieńczyły grafitowe pręgi – zbroja to nieprzejednana.

Kroczył dumnie, trzymetrowy monolit, wznosząc się nad głowami udręczonych ludzi. Za nim wlokła się szata, przytwier­dzona do szczytu grafitowych naramienników. Wyglądał dostojnie, jak panteon bogów, kojarząc wszystko, co miał z niebieskości.

Pierwszy, stworzony z materii, powołany w istnieniu wiecz­ności. Bój toczył w imieniu Stwórcy – Erem wytworzył z podstawy. Zyskał świadomość stworzenia, budulec krzesząc marny, wołając w istnieniu nicości. Nim ludzi wygnał rodzaj mu na Ziemię, on stworzył azyl wyrodnym.

Nikt nie zrozumiał go nigdy. Nie pojął żaden twór świata. W sobie zyskał ideał, doskonały mędrzec, czysty w słowie przewodnik rodzaju. Rozumiał – nie trwożył się wzorzec. Przydatny – wrogom serca zamieniał pokutnie w zakalec.

– Jak on miał mierzyć się ze zwykłością? To, co po nim nastąpiło – znał w przyczynie i materii. Rozumiał rozciągłość przepływów, sa­motnie przemierzał wizje. W tym, co się stało – błądził w konstruk­cji, znając przewrotny zapis.

Jakże żyje się ciężko, wiedząc, co nastanie. Trzeba godzić się na ustępstwa i nie okazywać wiedzy dla nieuniknionego. Pokusę można stłamsić, nie szukając odkształceń.

– Bezwarunkowo poddajemy się mitom. I on uległ słabości, dostę­pując niepewności czasu.

I widział, płynąc w przestrzeni czasów, na wyciągnięcie ręki chwytając ogniwo. Przelewał piasek z pochodni życia, brocząc – w istnieniu materii, dopełniając żywot.

Obserwowali go. Kierowała nimi chęć odwetu. Zupełnie tego nie rozumieliśmy. Zaczęli na nas polować, szukając składnika, za którego utratę winili nas – to miało zapewnić im równe szanse w ostatecznym starciu. Zmierzali do tego, nieustannie prowadząc do wojny.

– Mój brat, ukochany mój brat, zapłacił tego najwyższą cenę. I nie żal mi go, był sam sobie winien. Jednanie się z człekowatymi[17], w niczym nie popłaca! Pomoc mu jest zgrozą, gdy zemści się na życiu. Nie podziękuje, a gdy mu dasz, wytrąci ci z ręki.

Pierwsza wojna w niebie: Dziedzictwo – fragment


Przypisy do tekstu Szatan, smukły w talii


[1] Lucyferianizm – określa system wierzeń, których kult skupiony jest na siłach Lucyfera. Można powiedzieć, że jest to oddanie czci siłom i duchom ziemi. Kult zakłada wyjście i przemianę tchnienia dążącego do uzyskania siły. Lucyfer oznacza niosącego światło. Nazwa określająca szatana, utworzona na podstawie Iz 14,12.  Lucyferianizm opiera się na kulcie bóstw solarnych jako sił twórczych, stąd przeciwstawiony jest, jako życiotwórczy substrat istocie zwanej Bogiem. Głęboki wymiar tego kultu wiąże się z tradycją starożytnego Wschodu, o wiele starszą od chrześcijaństwa. Można też rozumieć słowo jako „świetlany”, od łac. „lucifer”, znaczącego ponadto: „niosący światło”, „gwiazda poranna”, „dzień”, „świt”.
[2] Analizując tekst, należy pamiętać, iż słowo Bóg, używane w tej książce, nie utożsamia się ze Stwórcą. Beliar „znaczący ogniwo Bogów”, to nic innego jak „jednoczący, tworzący pewną strukturę”. Występuje w formie bycia częścią wszelkich źródeł religijnych. Inaczej: od niego wywodzi się każda forma religii oraz sprawcza tęsknota za dobrem. Analizując Ziemię z trzech bytności (przyjmując fakt, że istnieje trzeci raz), można powiedzieć że „stanowi on źródło pierwotnego miłosierdzia do człowieka”. Zrozumienie jego istoty jest niemożliwe przez człowieka z uwagi na silną indoktrynację. Lektura książki wyjaśni to i umożliwi zdecy­dowanie odmienne spojrzenie, bliższe prawdziwemu.
[3] Wyrażenie, konstrukcja dosł. „nie doceniał ludzi, wprost odmawiając im zdolności do sprytu”.
[4] Wyrażenie, konstrukcja dosł. „nazywając złem”.
[5] Majestat światła nawiązuje do jutrzenki i światłości wyrażonej w słowie “lucifer”.
[6] Opis działania Bramy Erebu, zbierającej energię z Księżyca i Słońca, ładujących ogniwa materii do transportu.
[7] Niegojąca rana powstaje za przyczyną troski, możliwa do odniesienia dla istoty wyższej, u której rany nie spowodują zwykłej śmierci (odmiennie rozumianej śmierci). Ma to wyraz symboliczny w każdym powstałym tekście, szczególnie w okresie starożytnym. Podobieństwo do Bestii, która wychodzi z morza, mając dziesięć rogów i siedem głów, nosi dziewięć diade­mów i bluźniercze imiona. W opisie wyglądu Bestii zawarte są cechy pantery, niedźwiedzia i lwa. Podlega władzy Smoka. Na jednej z głów ma śmiertelną ranę, która zostanie uleczona – Por. Ap 13, 1 – 3. Bestia jest zatroskana – rozumiem, że to odważna teza, ale tak należy rozumieć te starożytne, dość symboliczne pojęcie rany i śmierci.
[8] Wyrażenie, konstrukcja dosł. „stanął pośrodku swych wrogów, których tchnienia utknęły w Szeolu”.  Wrogowie „utknęli” na samym dnie otchłani wszystkich stworzonych światów.
[9] Proste, ale wymaga wyjaśnienia. Dosł. „Ludzie chcieli go uczynić swoim Bogiem, ale on był wierny Stwórcy”.
[10] Słowo „wzniesiony” użyte w tym kontekście oznacza, że Beliar nie aspirował do bycia Bogiem, ale ludzie „unieśli go w górę”, „wybudowali mu świątynie”, zapoczątkowali jego „wzniesienie”. Późniejsze kulty szatana zostały oparte na fałszywym przekazie. Początkowo był to nurt miłosierdzia i zrozumienia w stosunku do człowieka. Sataniści mówią o nie po­święcaniu czasu ludziom, gdy mamy do czynienia z jego marnowaniem. Zatem ocena ludz­kiego postępowania, powinna być szybka, a zasady moralne proste: dobry lub zły, mądry lub głupi, zwyrodniały lub powściągliwy. Satanizm jest formą górowania nad normalnymi wie­rzeniami. Prawdziwy kontynuator drogi Beliara, cechuje się dużą empatią, wrażliwością i wyczuciem. Nie marnuje czasu, ale skreśla ludzi, gdyż umożliwia mu to mądrość – dosko­nale zna naturę. Nie jest satanistą ten, co w kulcie szuka zemsty, a we krwi i demonach drogi.  To ludzie wznieśli sobie pomnik diabła. Pamiętajmy, że Beliar był blisko ludzi, odpo­wiadając za stworzenie na Ziemi. Poza nim, przez wieki, ludzie nie mieli sojusznika wśród aniołów.
[11] Wmarsz – dawn. znaczy „wkroczenie”, „wstąpienie” większej ilości osób maszerujących, dosł. „wmaszerowanie”.
[12] Ideał, który ciąży, stając się czymś kłopotliwym (oddziałuje negatywnie, wbrew swoim idealnym zastosowaniom), wynika z braku chęci do istnienia, które wyraża jednostka odpo­wiedzialna, ponosząc klęskę swej misji.
[13] Włóknina – materiał nietkany, otrzymywany z luźnych włókien przez ich klejenie i prasowa­nie.
[14] Termin związany z budową miecza. Głowica – końcowa część miecza, mogąca mieć różne kształty, wieńcząca trzpień rękojeści, na końcu uchwytu.
[15] Termin związany z budową miecza. Głownia – metalowa, tnąca część broni ręcznej.
[16] W tym opisie mamy do czynienia z miejscem oraz pewną określoną właściwością. Właści­wość dotyczy źródła mocy Pana Zastępów, tzw. asera. Miejsce odnosi się do opisu z Ap 4. Mamy tam przedstawiony tron oraz dwadzieścia cztery trony, na których zasiadło dwudzie­stu czterech starców. W tym zjawiskowym opisie, tuż przed tronem znajduje się morze szkli­ste, podobne do kryształu. Dalszy fragment z Apokalipsy, wskazuje na apostołów, którzy widzą wiele, a ich postacie ukazano symbolicznie, w formie zwierzęcych wyobrażeń. Każda postać ma po sześć skrzydeł, które wokoło i wewnątrz, mają pełno oczu. Istoty te, nigdy nie śpią i śpiewają. Opis książkowy wskazuje na miejsce prapoczątku, które jest możliwe do osiągnięcia oraz stanowi źródło mocy asera. Opis apokaliptyczny wskazuje na miejsce, z którego można obserwować czas. Wstępując tam, osiąga się przyzwolenie i możliwość od­działywania, zależną od świadomości oraz potencjalnych umiejętności.
[17] Człekowate – pogardliwie o ludziach. W systematyce rodzina ssaków naczelnych, określana jako człowiekowate.


Forbidden Seek po angielsku
Galeria Forbidden Seek
Cooking page


 

Szatan, smukły w talii gotów do walki
Szatan, smukły w talii i gotów do walki. Jaki jest? Jak wygląda? Kim stałby się na tym świecie? Jaki ma plan? Tego nie wiemy, ale staramy się to poznać. Pierwszym krokiem do tego jest odrzucenie ogólnego przeświadczenia ludzi na jego temat.

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.