Prawdziwa miłość z PRL-u na podstawie prawdziwej historii Urszuli Lissewskiej
“Prawdziwa miłość z PRL-u” to opowiadanie na podstawie prawdziwej historii Urszuli Lissewskiej, które wplecione zostało w krótką historię społeczną PRL-u. Tytuł trochę zwodniczy, bo przy okazji krótkiej historii miłosnej, tworzę w narracji tło do opowiedzenia historii PRL-u. Chcę, aby młodsze pokolenie rozumiało epokę. Tylko wtedy, zrozumieją tajemnice miłości i poczują jej indywidualną siłę.
Miłość z tej historii, zdarzyła się naprawdę, a ja jedynie opowiadam o jej perypetiach. W takich warunkach, przyszło się poznać i związać wielu naszym dziadkom, w tym i moim. Poznali się w Bydgoszczy. Ona mieszkała na ul. Świętej Trójcy, on dojeżdżał do miasta z pobliskiej Mroczy.
Po wojnie
Osłabienie przyszło zaraz po wojnie. Rok 1945 był w Europie czasem ciężkim. Ludzkość, dźwigała się z ruin wojny światowej. Wojna odkryła najgorsze z naszych przywar i zwyczajów. Wiele osób dostało się już w jej trakcie do niewoli i potraciło swe dobra, a nawet bezcenne życie.
Po Teheranie, Jałcie i Poczdamie, przyszedł czas na realizację Polski w realiach, które znamy po 1945 roku; Polski Ludowej, która musiała wszystko upaństwowić, odbudować i wzmocnić – na tyle, aby przywrócić właściwą liczebność Polaków oraz zapewnić im godne życie i możliwość pracy. Dodatkowo – Partia podjęła się tego, aby zapanował względny ład oraz równość.
Inna rzeczywistość społeczna
Wbrew pozorom, realizowano to założenie, gdyż zwykłe krawcowe miały realny wpływ na rozwój kultury oraz tworzenie ważnych społecznie budowli. Niezwykłe, ale taki był PRL.
W Mrągowie na Mazurach, Spółdzielnia Rzemieślnicza, tworzona przez kobiety, ubiegała się o miejsca w Radzie, aby zawalczyć o powstanie Centrum Kultury znanego w całej Polsce z Pikniku Country. Obecnie, ośrodek przejęty przez elity. Pokazuje przykład dlatego, aby ukazać rolę zwykłych szwaczek w zapoczątkowaniu międzynarodowego festiwalu, który był też dla Solidarności znakiem przemian ustrojowych w Polsce.
Biblioteki, szkoły i kina dla wszystkich. Dancingi dla ludu pracującego, miast i wsi.
W takich warunkach, przyszło się poznać i związać wielu naszym dziadkom, w tym i moim. Poznali się w Bydgoszczy. Ona mieszkała na ul. Świętej Trójcy, on dojeżdżał do miasta z pobliskiej Mroczy.
Po wojnie nie było czasu na miłość
Po wojnie, nastawał czas zmian i wiedzieli, że przyjdzie im włączyć się w ten wir i podjąć próbę budowy przyszłości dla siebie i przyszłych potomków.
Wiele dzieci nie umiało pisać i czytać, stracili rodziców, trafiając do domów dziecka. Alek pracował w takim domu dziecka, zajmując się wojennymi sierotami oraz dbając o ich rozwój. Wielu ludzi z domów dziecka jest obecnie biznesmenami, dziadkami, szczęśliwymi ludźmi. Doświadczyło ich życie, ale nauczyło także oszczędności, zaradności oraz dało twardą lekcję przetrwania. Kilku z nich pluje na tzw. „komunę” i popiera PiS (głównie za sprawą propagandy toruńskiej).
W powojennym domu dziecka
W domu dziecka, czasów PRL, nie było łatwo. Taki dom, był prawdziwym domem. Dzieciaki uprawiały pole, brały udział w hodowli zwierząt. Takie domy, stawały się samowystarczalne, ucząc młodego człowieka poszanowania dla pracy oraz życia ludzkiego.
Nie znałem moich dziadków. Babcia umarła w kujawsko-pomorskim, a dziadek na Mazurach. W pewnym momencie, ich drogi życiowe rozeszły się.
Na wszystko wpłynęły zapewne złe czasy, które odbiły się negatywnie na ludziach. Wojna wiele zmienia w człowieku. Nie znamy jej smaku, nie pamiętamy jej obrazów. Czytam o jej niepożądanym wpływie. Uważamy, że to co doświadcza nas w życiu jest ciężkie. Nie rozumiemy doświadczeń innych ludzi. Możemy jedynie starać się ich zrozumieć, bez dokonywania bezsensownych ocen.

Świadomość rodziny, to świadomość siebie
To, kim jestem i jaki jestem, nie jest zupełnie przypadkowe. Wszyscy wzięliśmy się skądś. Nie przypadkowo, ale zupełnie celowo pojawiliśmy się na tym świecie, aby żyć i cieszyć ogół sobą i radować się światem. Zaplanowano nas, pięknymi i wspaniałymi ludźmi. Musimy być dumni z naszych korzeni, jestestwa danego przez ludzi, branego od świata, którym jesteśmy przepełnieni. Kochajmy to, co mamy. Szanujmy siebie samych, bez tego nie będzie nigdy możliwa dalsza podróż. Na śmierć i narodziny, nie mamy wpływu, jednak na nasze osobliwe życie, tak. Nasz wpływ jest ogromny. Decydujemy każdą chwilą. Bylebyśmy nie byli za daleko od naszych marzeń i dążeń, bo można łatwo się z nimi rozminąć.
Za każdą chwilą i gestem, bywamy wdzięczni przodkom, starzejąc się dostrzegamy znamię czasu, który odciska na nas piętno. Uczono nas, w każdej epoce, że szacunek oddawany rodzicom jest najważniejszy. Wychowanie potomstwa, to nigdy nie była rzecz prosta. Wymagała poświęceń, czasu i rezygnacji z własnych dążeń. Cieszymy się, widząc uśmiech dziecka, siostry czy brata, chcąc ich przytulić i powiedzieć proste słowa: kocham Cię – tak, tylko na tym zależy prawdziwej miłości.
Tożsamość i trwanie
Moi dziadkowie zeszli się ze sobą przypadkowo. On uczył ją na korepetycjach, ona zakochała się w nim bez pamięci. Złączyli się, zaraz po wojnie. W 1946 r. pojawił się ich pierwszy syn. W 1948 r. kolejny, i tak to dalej następowało.
Po wojnie, kraj dźwigał się z ruin, a życie po kataklizmie tragedii wyrządzonej ludzką ręką, odzyskiwało powoli dawne barwy. Nie przeszkadzało to w zakładaniu rodzin i planowaniu potomstwa. Poczuwano się do tego, że państwo to nie tylko granice, ale przede wszystkim ludzie.

W państwie „teoretycznym”
Dziwi mnie, że takie okoliczności określane są mianem „teoretycznych”. Ludzie mnożyli się praktycznie, zakładali rodziny oraz wychowywali potomstwo. PRL pozostawiał szerokie ramy swobody. Nie karano za wypicie alkoholu czy palenie w miejscu pracy. Liczył się człowiek i każdy był traktowany poważnie.
Różnicowano, dopiero po 1989 r., pięknie i ładnie, odbierając kolejne przywileje i prawa klasie pracowniczej. Palenie jest złe – to wiemy. Jednak, dla kapitalisty „palacz” w pracy, to przestój, trwający niecałe 5 minut.
Kapitalista nie myśli o zdrowiu pracownika, ale o własnym zysku. Podobnie, rzecz ma się do stołówek pracowniczych oraz przerw na kawę. Obecnie, nawet wody nie daje się pracownikowi w dni upalne. Nie mówiąc już o dodatkach za pracę w niedzielę, święta i w godzinach nocnych. W PRL-u płacono za dni świąteczne. Oportuniści PRL-u mówią, że zwalczano religię. Czym? Tym, że za pracę w święta płacono 100 % i dawano 150% dodatku? Każdy, musi martwić się o siebie, gdy liczy się zysk. O takie zmiany, walczyła Solidarność związkowa.
Prawdziwa miłość i jej początki
On był z rodziny dość licznej, ona była jedynaczką. Klasowo różni. On wykształcony i biedny, ona wykształcona i bogata. W jego domu podkreślano wartości. W jej domu, kładziono nacisk na kapitał i swobodę gospodarczą. On bał się kapitalizmu, ona wyrosła na kapitalistycznym wyzysku mas.
Rodzice dziadka byli biedni. Pradziadek był kolejarzem, prababka zajmowała się domem i dorabiała drobnymi pracami. Przeszli zamęt odrodzenia się Polski, po latach zaborów oraz okres walk o polskość w czasach II Rzeczpospolitej.
Żyli w dwudziestoleciu, w którym wiele się wydarzyło. Sanacja, Piłsudski oraz inne kataklizmy, nawiedziły ten kraj. Dynamiczne czasy, w odzyskanej przez Polaków wolności po 1918 roku, skazały wszystkich na „wybijanie się na niepodległość”.
Rodzina babci
Rodzice babci byli majętni, wystarczało im na życie i wiodło im się dobrze. Najpierw w zaborze pruskim, następnie pod rządami II RP. Nie złamała ich wojna. Dopiero za PRL-u musieli stać się jak większość, rezygnując z przywilejów. Nikt nie przyszedł i niczego nie zabrał. Kazali sprzedać i opuścić majętności, aby jedna osoba nie zajmowała więcej niż było jej potrzebne do życia.

Dawano wedle potrzeb
W PRL-u ludzie otrzymywali wedle potrzeb i nie jest to tylko zwykłe hasło. Podam przykład Bydgoszczy. Było tam wiele kamienic, gdzie kilka osób zamieszkiwało na ogromnym metrażu. Władza ludowa podzieliła te lokale, aby zapewnić dach nad głową pracownikowi. To nie mogło podobać się warstwom posiadającym, które straciły element odróżniający je od klasy robotniczej. Opadła zasłona pozornych podziałów. Osoby niegodzące się na równość, traciły majątki, których nie chciały sprzedać dla państwa. Państwo, podejmowało się dyskusji z tymi, którzy rozmawiać chcieli, realnie i z rozsądkiem.
Dziejowe krzywdy
Po latach, przodkowie tych rzekomo „pokrzywdzonych” upominają się o zadośćuczynienie od czegoś, o co dbano przez dziesięciolecia, a niejednokrotnie odbudowano z ruin. Tłumaczy się to naprawianiem dziejowych krzywd. Rzecz w tym, że główny ideolog tych tłumaczeń, Kościół katolicki, również korzystał z darmowej pracy najemnej oraz dziesięcin i innych trybutów. Dlatego płaci się odszkodowania, różnym Radziwiłłom oraz Czartoryskim, nie uwzględniając często nawet tego, że nie potrafią oni wyrazić się w języku polskim. Ot, ciekawi spadkobiercy Polskiego Państwa okresu II RP.
Kościół katolicki w Polsce uzyskał ziemię od państwa jako rekompensatę utraconych majątków w okresie PRL-u. Następnie indywidualni księża, spieniężali te dobra, ucztując z nową władzą.
Nie liczą się przy tym z trudem robotnika ani nie chcą zapłacić odszkodowania na rzecz ludu miast i wsi, które wiekami wykorzystywali do pracy na folwarkach.
Socjalizm realny
Po 1945 roku wiele się w kraju wydarzyło. Jedni nazwą ten czas okresem budowania państwa, inni dodadzą, że był to czas nowej, sowieckiej okupacji. Miłość w takich warunkach była możliwa, bo to silne uczucie, które narodziło się między tym dwojgiem ludzi. Miłość – jak mówi biblista, nie wybiera, nie szuka poklasku i nie zazdrości. Czasy i polityka, nie interesują uczuć. Pojawiają się, będąc zwykłe i nieprzejednane, łącząc ludzi, zmierzających ku sobie.
Zyskujący coraz to większą siłę, nowy komunistyczny system polskiego państwa nie spał, wciąż czuwając na wroga ludu. Kapitalizm stał się wrogiem.
Komunizm zwalczył Zachodowi konkurencję
Komunizm w Polsce był na rękę Zachodowi. Pozwolił na wytępienie prężnego elementu Polaków, którzy stanowili ogromną konkurencję w handlu i przemyśle dla odbudowującej się reszty Europy. Na czas wielkiego muru i zimnej wojny, zachodnie korporacje zaspokajały się handlem na zachód od Odry.
Po upadku komuny, wkroczyły triumfalnie do kraju, wcześniej inspirując oraz finansując masy polskich polityków, którzy popadali w zależność od zachodniego kapitału, żyjąc w luksusie. Spragniony konsumpcji naród, gotowy był znieść wszystko i stracić wszystko, byleby móc zacząć wydawać nagromadzone pieniądze. W ludziach pokutowało przeświadczenie, że pieniędzy im wystarczy. Powstało to w okresie, gdy pojawiły się kartki, towarów było mało, a pieniędzy nadto.
Historia to piękna sprawa
To jest piękna sprawa, o której zapewne nikt nie napisze. Tak jak o tych działaczach, którzy przez okres czerwony żyli dobrze, a potem raptem stali się opozycjonistami. To ich rodziny wspierały system, który zabijał ostatki polskiego kapitalizmu i silnej polskiej burżuazji, powodując utratę mieszczańskiej myśli rozwoju. Dziś się o tym nie mówi. Jednak tak było. Bezowocnie jest błądzić i szukać natchnienia w historii, z której nie da się często zbyt wiele wykrzesać.
Trudne czasy
Czasy komuny wydały się wszystkim nie do przejścia. Głód, bieda i ciężka praca, od najmłodszych lat, tyranie, bieda i upokorzenia. Budowano wszechobecny socjalizm, minimalizując przestrzeń do życia. Nierozwojowe i ciasne pomieszczenia, w których przyszło żyć, dusiły, a aparatczycy powiększali nie tylko własne wpływy, ale i stan posiadania. Partii nie wolno było się sprzeciwiać.
Czasy niepewne. Większość karier znaczona była ramami upadku. Powstały w okowach cierpień i skomlenia wielu ludzi, zacnych Polaków, dla których dobro kraju znaczyło działanie na rzecz narodu i rozwoju. Utalentowani i ulepieni z innej gliny, nie mieli najmniejszych szans w kontrakcji z hałastrą. Na ich przegranej stracił cały naród, ale kto dziś na to patrzy, tym lubieżnym okiem prawdy, kiedy przychodzi mu myśleć o kolejnym androidzie czy nowym mercedesie.
Bohaterowie bywają przeciętni
Bohaterowie tych epigonów, zmarszczonych czerwonym pluralizmem, dziś cyniczni, szukają na siłę komunistów, zdolnych do poświęcenia we własnym stadzie, aby samemu wybić się przed resztą na bohaterów. Bez pomysłu i wizji na przyszłość. Ludzie ich zaakceptowali. Zgodzili się na marazm i trwogę, stając się współczesnymi niewolnikami, którzy za miesiąc ciężkiej pracy, nie mają nawet na godne przeżycie. Wystarcza im na dom, dojazd do pracy i jedzenie. Przecież człowiek potrzebuje mieć udział w kulturze oraz zakupić czasem coś na grzbiet. Czym więc różnią się od rzymskiego niewolnika? Takie to były czasy. Może trudne, może nie. Za to dziś, mamy lepiej.
Rozprzedał PGR i wyemigrował
Nie chcę cytować, pełni mądrości pewnego działacza związkowego, któremu socjalizm dał wykształcenie, pracę i dach nad głową, który wyemigrował za ocean, po tym jak rozsprzedał PGR, bo tacy ludzie, mieli choć trochę wyrzutów sumienia, a widząc co najlepszego nabroili, nie mogli się przeglądać w lustrze, dlatego wyjechali. Nim to zrobił, nabył działkę w atrakcyjnej lokalizacji, za dobrą cenę – kupując od “państwa teoretycznego” za zwykły bezcen.
Jaruzelski i Kiszczak wymusili na opozycji rozbicie PRL-u
Warto jednak taki przykład przywołać, aby ukazać typowego działacza tamtych czasów. „Napsuć i wyjechać” – to ich metoda – udając pokrzywdzonego przez komunistów i ZSRR. Wymyślili hasło „teoretyczne państwo”, czym usprawiedliwiają, nawet najgorzej podły czyn, popełniony przez siebie. Nie rozstali się ze zbrodniczą ideologią zmiany, obwiniając na nowo gen. Jaruzelskiego i Kiszczaka, twierdząc że czołgami wymusili oni, na nich osobiście i stosując terror, wprowadzenie opozycji i rozbicie PRL-u. Ja wiem, że to ciężko zrozumieć – ale to są argumenty z życia wzięte.
Prawdziwy komunista polski
Prawdziwi komuniści nie kradli, budowali i rozwijali się, w imię zasad człowieczeństwa oraz równości społecznej. Nie poszli za „Solidarnością” i nie szukali dla siebie karier, nie kombinowali na majątku publicznym (a mogli), bo wierzyli w inne sprawy, choć możliwości ku temu mieli ogromne.
Dziś – owi wrogowie, których identyfikowano za PRL-u jako siły reakcji, okazali się prawdziwie istniejącymi zagrożeniami. To nie był mit. Wróg czuwał, oczekując upadku ludu.
Ucywilizowali się i wzmocnili pokoleniowo kolejne szuje. Blokują normalnym Polakom, pragnącym rozwoju i pełnym potencjału, drogę do osiągnięcia tego celu. Takie mamy czasy, których analizy w pełni obiektywnej, nie doczekamy się zbyt prędko. To są oni, bez litości, a za nimi czerw i młoty.
Polecam
Gdy umierała cywilizacja Indian