Perypetie ludu pod okupacją zawistnej hordy
Perypetie ludu pod okupacją zawistnej hordy z Europy to drugi rodział krótkiej small – satyry Wiocha. Powieść jebitna. Traktuje tym razem o ważnym aspekcie ludu Polgaru. Mowa o czarownikach, którzy wbrew Krystusa działali, nieprawość głosząc, nie podejmowali się równości społecznej. Perypetie ludu, zaczynają się wraz z wprowadzeniem czarowników i narzuceniem przez nich, woli czarnej magii. Perypetie te, doprowadzają do powstania wiary odnoszącej się do bycia “Krystusem narodów”…
Wiara okrutna jest, gdy fałszywych podszeptów człowiek słucha, a interes kapłanów góruje nad modlitwą…
Rozdział drugi
Perypetie ludu pod okupacją zawistnej hordy z Europy
Zasłużeni w obronie nieswoich interesów, załatwiając sprawy obcych mocarzy, broniąc tarczą wolności czarów. Najeźdźca dziki zagroził fundamentom wiary. Stanął Polgar dziczy na wyzwanie. Nikt inny nie dobył oręża – tylko oni, godni swej wiary. Trup rozścielał się po polach, tracąc żywot człowieczy, a kraj chylił się nad przepaścią. Hordy sąsiadów, rozebrały na części ziemie bitnych Polgarów. Żaden w obronie majestatu nie wystąpił, poza rosyjskim ludem, który wobec okropieństwa, postanowił tożsamość zachować. W krwawicy walki, lud Czarnego Jaru bronił. Rzecz nie była stracona i stałaby się odbudowa, gdyby Polgary współdziałając, dźwignęły się dumnie z posad.
Ślepi w wiarę tchórzliwych idei, przesiąkniętych szaleństwem, naznaczonych szpetotą, ogłuszeni dźwiękiem Ody do młodości, ruszyli za tchórzliwym poetą, który u schyłku życia, przepity i obolały trudem, rady był do wojny przystać. Poległ szybko, waleczny idiota. Inspirowany przez czarnoksiężnika, Ruska zajadle kąsał – tego, który mu żreć darmo dawał i zamiast posłać do piachu za zdradę, dobrą posadą uraczył. Liczył car na powrót mądrości, w młodym człowieku, nie bacząc na szalej i narwany rozum.
Naród przypłacił krwawo słuchanie podszeptów czarowników. Plagą stał się zakon, który lubieżnie lub ciemiężył, służąc interesom obcych kapitałów. Przed upadkiem, pojawił się mądry władca, starając lud ten ocalić…
Zakochany we wszystkich – Stanisław August Pontiak nie potrafił zadecydować, czy lepiej spać z kobietą, czy grzać łożę mężczyźnie. Jego kochanica, ladacznica i awanturnica, uczyniła go władcą Polgaru. Z carycą, miał potajemnie dziecko, a że potomek nie mógł być carem, to problem wątłego życia i egzystencji sprawnie rozwiązano. Ziarno zasiane zostało niejedno, ku wątłej spraw genezie. Król, poza chucią, rozum miał tęgi, kraj kochał, a łóżkowe wyczyny przebijał w interes.
Ostatni sprawiedliwy władca Polgaru, budujący siłę, którą przytłoczyła głupota warchołów, usposobionych z natury do występowania w walce przeciw rozwojowi. Odrealnieni i śniący na jawie, roztoczyli oprawcy narodu taniec chocholi. Gdzie, który po świecie Polgarczyk się zasłużył, tam budował i wznosił. W swoim zagonie, rzecz niemożliwa była, wznieść się nad podział i wolnym uczynić. Lud tak zgłupiały czarnoksięską farsą, zaszczuł się przeciw swoim.
Europa skazała Polgar na wieczne zmagania z turecką hordą. Muzułmańską walkę o zachowanie jedności rzuciło do Europy. Polgar ponosił ofiary, a lud słaniał się i walczył. Najważniejsi walczyli w obronie Polgaru i ginęli przez tysiąclecie. Polgar stał się „Winkelriedem narodów”, „Chrystusem narodów”, „Wallenrodem narodów” i czym tam jeszcze… Własną piersią bronił lud ten kontynentu, a to przed hordami barbarzyńców, a to przed hordami niewiernych, czego mu w późniejszych czasach nie pamiętano.
Czarny Jar hordy wciskał do Polgaru. Czarnoksięstwo miało wzbogacić kulturowo lud, drażniąc krześcijaństwem i piórem, a tu lipa wyrosła na miedzy. Księga niezrozumiała, mowa w modlitwie inna, a wiara miłości w feudalizmie utkwiona i nierówność szerzy. Wbrew Krystusa działali, nieprawość głosząc, nie podejmowali się równości społecznej. Wiara okrutna jest, gdy fałszywych podszeptów człowiek słucha, a interes kapłanów góruje nad modlitwą…
Polgar był, na domiar złego, rozszarpywany wewnętrznie. To bunt, to liberum veto. Europa i Polgar nie rozwijały się równomiernie, a wzrost sił sąsiadów następował dwukrotnie. Z każdym, Polgar w szranki stawał, więc nie miał się gdzie zwrócić, gdy sił zbrakło, a że wojaczkę lubował, gdy wrogów brakło, sami się za łby brali. Zdradzeni o świcie bracia, dążyli rychło do zemsty. Tak to od wieków trwało, aż do pewnego momentu, gdy granica nie do zatarcia, tak poróżniła zwaśnionych, że zdało się że kraj zyskiwał przewagę, a nie dostrzegano tego iż popadał w nędzę, a lud w niedolę.
Polgar był dobry, zacny, wielki, ale biedny. Tu, ludzie musieli się wstydzić własnego istnienia, pochodzenia, a ich praca nie była nic warta. Taki był Polgar, w całej rozciągłości dziwna kraina, która stawała ponad wszystko i wszystkimi. Wielkie góry, równiny, wspaniałe drogi. Polgar wywalczył wiele, ale nie zyskał nic. Nawet na pokonaniu najeźdźców tracił, nigdy nie powiększając się, malejąc i karlejąc ohydnie.
Rosja, Francja, Anglia wzmacniały się, stale opierając kraj na rozwoju. Polgar, mimo wielkości – padał. A kiedy do walki nie starczało siły, a o wyniku bitew decydowała technika, a nie siła ramion, Polgar nie dał rady podźwignąć się i musiał upaść na wiele stuleci. Zapłacił lud, karą za ułomność rządzicieli, lecz niczego się w tym nie nauczył. Nadal zawistny, okrutny i ślepo wierzący czarownikom, nieraz przypłacał krwią za naiwność.
Podzielony pośród sojuszników, którzy zawdzięczali mu istnienie, zakończył żywot. Nim to zostało uczynione, warto jest przytoczyć wydarzenia, mające bezpośredni wpływ na opisaną historię.
Polgar wprowadził na ziemiach konstytucję. Wojownicy Polgaru walczyli na frontach świata, aby kraj w chwili tryumfu mógł im odwdzięczyć się i wznieść ofiarę na wyżyny. Polgar mógł wyrosnąć na potężną siłę. Ważni, wodzeni przez czarowników, zabili ostatni zew Polgaru. Skuszeni wielkimi obiecankami sąsiadów, niszczyli ostatnie bastiony rozwoju. Grupa ta zadecydowała: bojaźliwi, w kontuszach, co dnia do czarnej magii, przystępowali posłusznie, składając ofiary ze złota.
Puściła wniwecz plany króla Pontiaka, zawiść do wiary ze Wschodu. Król posiadł wiele złych cech, mając też i te dobre. Wiele jego reform zniszczono. Próbował to kontynuować jego syn, Andrzej, niestety po próżnicy. Parę prób dźwignęło szkolnictwo elementarne. Spowodował, że większa część ludu zaczęła czytać i pisać, czym naraził się na gniew czarowników. Lud uczony nie w smak był władzy zakonu. Wybuchła rewolucja w miesiącu słotnym, która pochłonęła i te przywileje. Kolejna, zorganizowana w mrozie, zmiotła ostatecznie tych, którzy mogli się buntować. Jeden mąż zacny, stanął przeciwko zamysłowi – Aleksander Wielopolgarski. Tenże bohater, dumnie nakazał zaprzestać rewolty. Okrzyknięto go zdrajcą, a czarownicy przeciw niemu rzucali zaklęcia.
Obłuda Czarnego Jaru stała się gwoździem przybitym do trumny. Nie był to dobry czas na rewolucyje i powszechne zamęty. Zabrakło lat do umocnienia państwowości, gdy umocniony lud mógłby zwycięstwa szukać. Potrzebny był punkt wyjścia do działań w zmieniającej się Europie. Jednak, ruszyli do walki i nie podnieśli się przez następne sto lat, krwawo mordując przywódcę Rusów. Dźwignął ich z posad komunizm, gdy wiara czarowników została zmarginalizowana i nie słuchał ich rząd i naród, ciągnąć wyzwoleńczą ręką na tory rozwoju.
Dopiero później, korzystając z zamętu w Europie, Polgar wybił się na niepodległość, poddając się hegemonii globalnych koncernów. Zapomniano o tych, co wpływali na zmiany. Zapamiętano tych, co skorzystali z okazji. Wystarczyło w tym czasie, być dobrym watażką. Narodził się naówczas taki jeden, który zatriumfował. Miał na imię Józef. Tchórzem był i pozerem, ale że władzy czarnych sprzyjał, to szybko dyktaturę mu przydzielono, aby z komunizmem walczył.
Tak naprawdę, nie zrobił nic – cykor i populista, mordujący opornych, rękoma złowieszczych tumanów. Przygniótł dawne rody i inteligencję wśród ludu wytracił. Elitę budował na tych, którzy czarownikom oddawali wiarę. Nie uzbroił kraju przy nadarzającej się okazji, zawierając pokątne przymierza, które miały zagwarantować bezpieczeństwo. Marny był, ale oddaje się w tym kraju cześć nieudacznikom i spekulantom. Dziejowo wpisał się w tragedię głupoty, zyskując w kompleksach przyzwoite miano przywódcy.
Polgar utrzymał w koniunkturze zbliżonej do początku wieku. Znowu zadecydowała technologia i oręż, a nie siła i duch walki Polgaru, który nigdy nie zgasł. Wieczny Polgar nie miał szczęścia do rządzących nim fajtłapów. Czym większy debil, tym wyżej – a czarownicy wmawiali, iż to wola jest Najwyższego. Józefowi przypisano niezłomność i czczony jest do dziś, niczym nieprzejednany wzór cnót i pochwał. Odmówił pomocy carskim. Nie był car, wrogiem narodu, lecz jego patronem. W łonie wschodnim, Pontiak zaszczepił polgarskie ziarno, a car nie chciał upadku Polgaru.
Gdyby Ruski zamarzył faktycznie nieść zagładę, dawno nic by z masy polgarskiej nie pozostało. Marszałek odmówił i doprowadził tysiące do upadku. Nie o nich, sprawa się rozsądzała, lecz o jednego. Dawna arystokracja, resztką sił wzniesiona, na Józefa zamach poczyniła. Czyn ten, krwią własną i rodzin został przypłacony. Zaniósł krew najczystszą na szafot historii, bydlak, któremu kraj za postronek posłużył.
Wielka szlachta padła. Niedobitki rozbestwiono jak psów, wiążąc do ziemi lub maszyn. Skończyła się pewna epoka. Komunizm wszedł na stałe w świat i Polgar przebudził się na chwilę.
Czarownicy szybko podjęli nowe próby i zaczęli „czarować ród”, który z wolna zasypiał, posłusznie wykonując zlecone dzieło. Gdy końcem lata, Germanin zakradł się nad granicę, rażąc dzieci i starców kolczugą, w Czarnym Jarze, czołowy czarnoksiężnik magię rzucił na oręż, naród w ziemi poświęcając. Ręce magów krwią spłynęły, ofiarą bezimiennych głupców, którzy ślepo za nimi pomaszerowali w uporze. Naród uśpiony, wybudzić się nie może. Dopóki bezeceńskich czarów nie odrzuci, a czarowników nie wygna, dopóty stary Perkun snem wiecznym znużony, nie pozłoci oręża wybranego ludu.
Forbidden Seek po angielsku
Cooking page
