Generał Jaruzel pozostawał człowiekiem czynu
Generał pozostawał człowiekiem czynu. Od młodych lat, starał się zrozumieć własne przeznaczenie. Odnajdywał się w pracy u podstaw, dbałości o majątek rodziców oraz w pilnej nauce.
Wstępy bywają z natury nudne i karkołomne
Perypetie ludu pod okupacją zawistnej hordy
Na arenę dziejów wkracza lud Polgarów
Jerzy Lechita – przypadek niezłomny
Generał i jego droga życiowa
Młodość przerwała nieoczekiwanie wojna, przysposabiając do trudnej sztuki, kształtując na polu bitwy charakter młodzika.
Pełny obaw do gwardzistów Koby, uprzedzony zawczasu przed „ruską zarazą”, wstąpił w szeregi, spragniony obrony ojczyzny. Nauczył się szybko języka rosyjskiego i przeszedł praktyczne szkolenie. Za zaangażowanie w polu walki, awansował do stopnia porucznika, biorąc się za walkę wyzwoleńczą. Oddział, którym dowodził, stanowił pierwszą siłę uderzeniową, której zadanie polegało na przenikaniu pozycji wroga. Będąc świadkiem śmierci wielu towarzyszy niedoli, zrozumiał jak kruche jest ludzkie życie. Dostrzegał także ofiarność czerwonej armii i frontowo ocenił poświęcenie wschodniego żołnierza.
Po wojnie awansował, angażując się w sprawy odbudowy kraju. Dręczyła go walka wewnętrzna oraz krwawe bandy, które zabijały niewinnych ludzi. Nie mógł pogodzić się z tym, że wielu, cudem ocalonych z pożogi wojny, ginęło od kul lub w męczarniach, zadawanych w bestialski sposób, na równi z tym, który czynił niedawny okupant. Zrozumiał, gdy poznał naturę sprawy. Czarownicy sterowali magią, prowadząc zagładę na to, co nie służyło ich czarom. Z bandytami rozprawił się właściwie: kula w łeb i do piachu. Żołnierze, którzy wyszli spod jarzma czarowników i zdecydowali się na wznoszenie kraju z gruzów, zostali docenieni, znajdując miejsce w społeczeństwie. Jaśnie oświecona formacja bezdennych kapowników tułała się po świecie, spluwając na dzieło odbudowy bryły narodu, wzruszonej ze zgliszczy ku nowemu życiu.
Władzę zyskał w okresie późniejszym, stając na czele wojska i narodu. Trudny był to czas, w którym jedni walczyli przeciw drugim. Sytuację uratował charakter Generała, który jaśnie oświeconym bęcwałem, nigdy nie był. Wolał ustąpić głupocie, niż dzielić i niszczyć, okradając łono narodu. Ustępując, naraził się na haniebny werdykt, oszołomów skundlonych magią czarowników. Nieugięty, nigdy ojczyźnie i rodakom niczego nie odmawiał. Nie urągał nikomu, do końca miłując ziemię ojców, porzuciwszy własny dom na bezkresnych rubieżach.
Ostatni żywy bohater Polgaru, niszczony przez Czarny Jar. W ostatniej bitwie przyjąć na siebie cios zdradziecki, utrwalony w niekrwawiącej ranie. Zawiedli ci, którzy z państwa uczynili folwark oraz spełniły się proroctwa Władysława Gomoła, względem niebywałej zarazy „jaśnie oświeconych”.
Po latach, Generał zamieszkał w skromnym domu, mierząc się z zastaną rzeczywistością…
– Widzisz, Konstanty – zwrócił się Jaruzel do asystenta. – Mówią, że w Polgarze wszystko do dupy.
– Stało się coś, panie Generale? – zapytał.
– Tu nawet nie ma dobrego kina. Widzisz, włączyłem telewizję, pierwszy film polgarski leci i powstaje wrażenie, że człowiekowi skazanemu na odwieczną mękę, brakować musi podstawowych przyjemności – narzekał Generał. – Jednak to piękne – wtrącił. Zachwycam się talentem tych ludzi.
– No tak, panie Generale – odpowiedział Konstanty, krzątający się po pomieszczeniu. – Mamy dobrych aktorów, ale to co współczesne, nie zawsze przypada do gustu.
– A Amerykanie? – sondował Generał. – Oni nawet z gówna coś wykręcą. Zero temperamentu. Dubieniecki chyba przesadził. To kino jest po to, aby każdy z Polgarczyków, od dziecka uczył się bać. Taki instrument nie godzi się. – Ja to rozumiem, a talent nie przeczy propagandzie.
– Co pana Generała, tak na refleksję wzięło? – wypytywał Konstanty. – Może herbatki? – dopytał.
– Na Zachodzie jest inaczej, Konstanty – reflektował dalej Generał. – Popatrz na muzyków; śpiewają z roku na rok, coraz mniej potrafię powtórzyć te teksty. A tylu jest przecież zdolnych. Wiele głosów nie ujrzy światła dziennego – wyraził z refleksją.
– Po co mają, skoro są swoi panie Generale? – spytał Konstanty.
– Tak! – wykrzyknął Generał. – Coś w tym jest, ale każdemu należy się od życia, choć jedna szansa.
Rozmowa była smutna. Choroba, o której rozmawiano, niszczyła Polgar. Nie dawało to powodów do dumy. Generał znał powody upadku Polgaru, ale nie mógł nic zrobić. Oddał ster w ręce Dubienieckiego, polecając jemu, dopilnowanie spraw.
A prowincja całkowicie zamykała możliwości. Kto odstawał od ogółu, był kopany i wykluczony. Taka zasada eliminowała mądre jednostki, a wywyższała głupców. Na tym, polega amnezja, która powoduje uczucie bólu. I, gdy sobie o nim przypominamy… dużo można mówić, lepiej przemilczeć.
Fragment satyry Wiocha. Powieść jebitna
Roślinna dieta
Polish drivers are the best