Bogaty świat Kaczkoduk przejmuje ster!, ukazuje w krzywym zwierciadle, zabawy i życie elit. Polecam książkę, która jest satyrą polityczną i erotyczną groteską, powieściopisarską składanką, doprawioną odrobiną pornografii. To novum, eksperyment i rzecz niebywała.
Kaczkoduk… krąży wokół przeżyć cielesnych, które pojawią się w różnych momentach akcji. Na tle całej książki, sprawią że przed oczyma Czytelnika, wyłoni się zupełnie nowy świat, bez tabu i tajemnic, pełen rozkoszy i zmysłów. Świat współcześnie rządzących, globalnych elit – to chyba właściwie określone miejsce akcji. Globalizm to świetna sprawa, ale nie na obecnych zasadach.
Postarajmy się przekroczyć granicę, absorbując siebie, bez wykonywania gestu poddaństwa, wobec określonej ideologii. Tak tworzy się fabułę z erekcją.
Wolę pisać tego typu książki i przekraczać tabu, niż transmitować narodziny dziecka w mediach społecznościowych. Poza tym, wyjaśniam kilka spraw, związanych z techniką sterowania masami i „rozgrywaniem”, tej tzw. „polityki” (albo „rozgrywaniem polityków”).
Seks to element życia, stary i sprawdzony sposób na stres, spoiwo człowieka, łączące go z wiecznością. To nie jest akt tragiczny i zakazany. Nie tylko elity mogą sobie pozwolić na lubieżne zbliżenia. Ich przedstawiciele odważyli się na to i osiągnęli sukces. Dlatego kochają się – z kim i jak chcą – bo mają za co (proste). Zwykły człowiek, ma nieco mniejsze pole do manewru, ale czy tak zgoła inne potrzeby?
Zawody, związane z polityką i biznesem, narażone są na nadmiar przeżyć. Stąd, w tych środowiskach, większe zapotrzebowanie na rozkurczenie i luz. Seks żyje tam samoistnie, stanowiąc element, tworzący prawdziwy obraz polityki i biznesu. Sfery te, przenikają się i istnieją, jak jedna całość.
Jak działa ten cały system? Kto, z kim i dlaczego? Tego dowiecie się z książki.
Satyra jest po to, aby rozbawić. Bogaty świat opisany w Kaczkoduk przejmuje ster!cieszy, edukuje i zastanawia. I w ten bogaty świat, wkraczamy z zadowoleniem.
Co do seksu… Wiele współczesnych karier zbudowano na „dupie”. Bolesny to fakt, że na tym, a nie kompetencjach, niektóre panny, przeznaczone do wyższych celów, wślizgują się na wyżyny – po wielkich członkach tego świata. Moja książka, prezentuje kilka takich zacnych obrazków. Ma ona bawić, szpecić i rozbudzać zmysły. Wyobraźnia to klucz, ale nie konieczność.
Czytając książkę, macie też zastanowić się: czy nie urozmaicić życia płciowego? To ważne, by stać się spełnionym, jak Dubieniecki czy Kopara. Nie polecam uczyć się z tego, co tu prezentuje, ale wyciągnąć ważny wniosek – człowiek żyje raz, wobec czego zasługuje na pełnię przeżyć. Można zamieszkać samotnie, dzieląc domostwo z kotem albo wybierając staropanieństwo, doradzać innym stosowanie antykoncepcji. Dwulicowość to cecha, a nie domena wielu narodów.
Kolejny element tej powieści, stanowi wątek spirytualny, w którym to elity polityczne ułożyły się z nieczystymi siłami, aby rządzić światem. Wierzyć w to, bądź nie? Z rytuałów korzystają bogaci, jak również z usług ekskluzywnej prostytucji oraz „gejowskich dziwek”.
Nam pozostają wróżbici na SMS[1] czy tarocistki, dostępne na super linii z 0 700… Nad wszystkim czuwa stara, masońska loża. Ład świata, tworzy nienaruszalny system, który w książce objawił swoje oblicze. To, że iluminaci obecni są od tysiącleci, to fakt bezsporny. Zapoznajcie się z metodami działania, tych „wybrańców” planety (posrańców zabrzmiałoby lepiej, lecz nie wypada, na łamach publicznej książki).
Seks, występujący na kartach tej pozycji, nie zna tabu, nie ma też hamulców. Istnieje w sferze marzeń i czynów, jest codziennością, tak zwykłą jak oddychanie czy mycie zębów. Przekonajcie się o tym, poznając salonowe zabawy, w brukselskim domu Dubienieckiego oraz w pałacach premier Kopary, hotelach i biurach czy rezydencjach rządowych.
Seks perwersyjny, z głęboką penetracją i zaspokojeniem, na rozmaite sposoby, seks par homoseksualnych, solo i grupowy. Każdy możliwy seks, z połykiem włącznie. Może to i brutalne, wielu oburzy się, ale jakże prawdziwe, obecne i potrzebne we współczesnym świecie. Nie bądźmy obłudnikami, tacy jesteśmy, o tym marzymy. W tym kierunku zmierzamy, nawet jak publicznie „picujemy się”, głosząc świętoszkowate hasła (glansując na liberałów). Jesteśmy ludźmi i nic, co ludzkie, nie jest nam obce. „Homo sum et nihil humanum a me alienum esse puto” – cytuję w błędnej postaci, jedno zdanie wielkiego humanizmu, wyrażone przez Terencjusza, w komedii Sam siebie karzący[2].
Większość polityków, gdyby poczuła, że z mówienia o wartościach religijnych i narodowych, nie ma już kasy – to uwierzcie, że uszedłby z nich ten patriotyzm, tryskając – jak powietrze z balonika. „Mało błyskotliwe” stwierdzenie, uzupełnia ważne dla mnie motto. Nie patrzę na polityków przez pryzmat wyznawanej ideologii czy kreowanej wiary. Na nich trzeba spoglądać, widząc ciągle potrzebę zdobywania zasobów, która towarzyszyła człowiekowi pierwotnemu.
Życiu moich bohaterów, towarzyszy intryga i żądza władzy, przepełniona codziennością, opływająca w drogiej whisky, a klimat przesyca zapach kubańskiego cygaro. Dziurki na pokład; kto nie orze, ten nie może! Kto nie bzyka ten gej. Ale i gej potrzebuje czasem z fantazją!
Odważycie się na takie plugastwo? Ja dałem radę napisać, teraz może, Wy przeczytacie, pamiętając o zacnej maksymie „nic, co ludzkie…”. Szeroka sieć powiązań biznesowych, często przeplata się ze stosunkami cielesnymi. Drodzy Czytelnicy, czy miewacie stosunki? Na pewno nie jesteście w biznes-sieci (a chcielibyście). Dlatego wielu jest tak podłych, gdyż odczuwa potrzebę pieniądza. Dymając innych, można stać się bogatym – inna droga nie istnieje.
Jeśli liczycie, że w książkach, takich jak moja, istnieją zwroty wulgarne, które obrażają estetykę – to jest mi cholernie przykro, gdyż w telewizji publicznej i gazetach, głośno było o zacnych tego świata elitach, które widziały: „chuja, dupę i kamieni kupę”. To w tej telewizji i tych gazetach, wyzywano ludzi od „komunistów i złodziei”. Wreszcie – tak na sam koniec, za pośrednictwem tych mediów, toczy się bezsensowny spór, trawiący niejeden kraj, na którym zyskują nieliczni, a w młynku publicznych dotacji, mieli się plugawe słowa, które ranią, bolą i głuszą prawdziwego ducha „człowieków”.
Oby ten „świński róg obfitości”, zaprzestał wydawania chocholich jęków, a jeden kraj i naród, nigdy więcej nie zaznał słów „gorszy sort”. Oby żadna kanalia, nie poderwała się, aby gładzić innych.
Szanuję Państwa i staram się robić, co w mocy mego umysłu, aby docierały do Czytelnika treści wysokie, zdominowane jakością. Chciałbym, aby Czytelnik nie doszukiwał się w potknięciach, idei do krytyki, a także rozumiał iż wiele słów użyto celowo, a dialogi (nawet te nasze i codzienne), nie są tak błyskotliwe i idealne, a literatura powinna odzwierciedlać rzeczywistość, zamiast tuszować i kolorować fakty. Liczę na to, że książka zostanie przyjęta ciepło; ja mam w sobie ogromny entuzjazm ku temu. Pamiętajmy, że fikcyjny świat bohaterów ma służyć naszej rozrywce i przemyśleniom, a nie doszukiwaniu się jakichś analogii, które najzwyczajniej w świecie nie istnieją.
Zupełnie poważnie, na sam koniec, nie każde słowo uznane za błąd, będzie nim w tej pozycji literackiej. Wszelkie tekstowe wyczyny, zostały zamierzone i uczynione z pełną premedytacją, gdyż książka ta powstała, stworzona stylem „jebitnym” (nie mylić z „wybitnym”).
Ze wstępu do satyry Kaczkoduk przejmuje ster!
Kaczkoduk przejmuje ster! to bogaty świat akcji, który stanowi satyrę i wszelka zbieżność zawarta w tekście jest z natury przypadkowa.
Przypisy:
[1] SMS – Short Message Service. Krótka wiadomość tekstowa wysyłana lub odbierana przez telefon komórkowy.
[2]Homo sum, humani nihil a me alienum puto – wers 77 komedii Terencjusza Sam siebie karzący.
Agent Śledź to czołobitna postać z satyry Kaczkoduk przejmuje ster! To postać, która musi odnaleźć zaginionego kota Jarosława Kaczkoduka. W przeciwnym razie, mogą posypać się głowy – ale nie popiołem.
Grzech pierworodny to poruszająca powieść autorstwa Constantina Toiu, która przedstawia nam niezwykłe spojrzenie na proces starzenia się i naturę ludzkiego charakteru. Toiu w mistrzowski sposób opisuje, jak wraz z wiekiem podstawowe cechy charakteru stają się bardziej widoczne, a człowiek odsłania swoje najgłębsze emocje i prawdziwe oblicze.
Syn ziemi, to czwarty rozdział satyry Wiocha. Powieść jebitna. Syn ziemi, to krótka opowieść, która w fotograficznym skrócie, prezentuje historyczne perypetie ludu Polgaru. Mówi o zwykłych sprawach, dotykających codziennie miliony ludzi, o których nie chcemy pamiętać i wspominać.
Wolność to prawo do stanowienia o sobie samym. Zgoda społeczna, zbudowała zależności w świecie oraz wykształciła relacje panujące pomiędzy ludźmi. Najtwardsi obrońcy społecznego ładu, powietwierdzą ochoczo, że nie jest możliwym, aby ktokolwiek zarządzał masą ludzką. Zaprzeczą przy tym, że całość ta wykształciła się, dzięki procesom historycznym oraz stanowiła bezpośrednie działanie człowieka.
Donatan Tursek i kaczka przy korycie, to ostatni akcent satyry Wiocha. Powieść jebitna. Siódmy rozdział, zamyka opowiadanie prawie 100-tu stronnicowej lektury, którą czyta się szybko i bez przyjemności.
Jerzy Lechita – przypadek niezłomny, to fragment pochodzący z książki pt. “Wiocha. Powieść jebitna”, która to ukazała się w druku za rządów Platformy Obywatelskiej. Oczywiście nie ma to znaczenia dla nas. Ma znaczenie dla Jerzego Lechity, który wierzy w moc wróżby, siłę przyczółku na styku polsko-amerykańskim.