Bliskością pisarza jest jego dzieło
Bliskością pisarza jest jego dzieło i jeśli nie powstało ono z przypadku, to można powiedzieć, że jest się twórcą spełnionym, gdy tworzy się umiłowane treści. Może lepiej byłoby nazywać siebie autorem, aby nie zadrażnić uznanych ludzi pióra, ale pisarzem, w myśl obowiązującej terminologii jest każdy piszący. Ciężkie jest to, jak trzeba się kajać na tym świecie. Może powrócę do starej nazwy i określę się skrybą[1], aby nie zadrażniać kancelarzystów. Pasuje lepiej.
Bliskością pisarza jest świat, który tworzy
Ze słowa powstał świat, gdy […] „Pan rzekł: Niechaj się stanie światłość! I stała się światłość”[2] […] I tak, dzieło mające swego autora, zostaje zrównane ze stwarzaniem. To nie wyniosłość, ale konieczność nazwania rzeczy po imieniu. Człowiek tworzący, powinien wznosić się ponad przeciętność, aby nie razić tym, co ogranicza masy, ale wprowadzać to, co je rozwija. Ludzie zwykli zgadzać się i nienawidzić, wedle klucza emocji, a nie rozumu. Upiększa się tym świat i Ziemię, czyniąc codzienność lepszą, również istocie żywej[3].
Wnosić coś do życia świata, to zapisywać sprawy, które przemawiają do rozumu, objawiając się poprzez sztukę. Wówczas, autor staje się uprawnionym do tego, aby karmić tym tych, którzy chcą skosztować nietypowego pokarmu[4]. Stajemy się pazerni i głodni, gdy myślimy.
Szczerość i otwartość uniemożliwia tworzenie pod publikę
O tym, co bliskie pisze się szczerze. Otwarcie, mówi się wówczas, gdy szanuje się kogoś na tyle, aby odbyć szczerą rozmowę. Pisarz, który zdecyduje się na odrobinę prawdy, ucieka od populizmu i zaczyna traktować Czytelnika poważnie. Dzieło populistyczne, tworzone jest pod ludzi, a nie pod prawdę. Fałsz bywa jednostką przychylną demagogii.
Tworząc całą serię Przemilczeć Armagedon, niemal przez cały ten czas, staram się widzieć nieustannie ludzi. Armagedon nie należy do literatury ani prostej, ani łatwej w odbiorze. Być może, powodem tego jest to, że opieram się na jednoczesnym ujęciu myślenia, zbyt wielu stworzeń. Przyzwyczajcie się – Prawo prawdziwe – dotyczy ogółu, a nie „wybranych”. Dzieje Stwórcy, to historia całości, a nie wycinka. Usiłuję odnaleźć wspólne cechy oraz oddać wzorcowy system wartości, tożsamy różnym cywilizacjom i kulturom. Spoglądam na historię świata, widzianą z perspektywy aniołów. Jedynie, ten punkt widzenia, nie czyni mnie ślepym.
Aniołowie i poszukiwanie jednej ludzkości
Aniołowie nie różnicują. Traktują, cywilizacje bytujące w obszarze planety, jak jedną społeczność, w której rządzi niepodzielnie człowiek. Zdominował on świat, niszcząc bezpowrotnie życie na Ziemi. Podła i prawdziwa definicja dominacji człowieka. Niestety, nie wychylił się on znacznie, poza to, co stanowi Ziemia wraz z otaczającą powłoką.
Poszukiwania idei jednej ludzkości, utrudnia podejście śmiertelników, którzy nie mają zrozumienia i postępują często zgodnie ze swoimi stadnymi pierwowzorami. Iść za resztą, nie myśleć i poddawać się wrażeniu, a nie opierać życia na przesłaniu mądrości i fundamentach prawdy.
Przykre to jest, ale ludziom nie zależy na prawdzie
Dochodzę do coraz częstszego wniosku, że ludziom nie zależy na prawdzie. Wolą czcić się wzajemnie oraz użyźniać, zebrane po krańcach świata ikony, pochodzące ze źródeł uprzedzonej tożsamości, udając zamożnych i wielkich, dobrotliwych panów, którzy z łaską, pozwolą przystąpić innym do uczty życia. Wywołują wojny i zwady, potrzebując człowieka do osiągnięcia celu, tak marnego i bliskiego, znanego tylko im. Cel ten wieńczy śmierć.
Socjalizm i komunizm, nie zostały stworzone po to, aby wyróżniać ludzi. Te nurty, są odwiecznym pragnieniem człowieka wolności. Załóżmy, że wierzymy w raj po śmierci, Niebo i zbawienie. W takiej rzeczywistości, wszyscy mamy być równi. Czyż to nie komunizm? Odrzucamy to, w co wierzymy i zaprzeczamy temu, co jest oczywiste. Nienawiść do równości ogółu ludzi, nie przeszkadza w modlitwie i noszeniu świętych wyobrażeń. Po zwalczeniu komunizmu na Ziemi, ludzie obiorą nowy cel – będą musieli uśmiercić Niebo i tak jak dawniej, pochwycić oręż, aby zniszczyć równość i wspólne dziedzictwo. Taki los Ziemi i panującego na niej człowieka. Zdradza to jedną cechę – cały rodzaj ludzki, nigdy się nie dostosuje – dopóki zwykli ludzie, będą godzili się na uciemiężenie i wyzysk.
Historia, która zdarzyła się naprawdę
Ta historia, wydarzyła się naprawdę. Zaczęło się to dawno, nieopodal naszych domostw. W zamierzchłej przeszłości, rozegrała się potężna bitwa, o której współcześnie, niewielu pamięta. Nad światem, roztoczyła się krwiożercza smuga. Niegasnące, palone miasta i wsie, rozsiane po ziemi żywe trupy. Zapach śmierci, niesiony z powietrzem. Bitwa skończyła się, nastała kolejna fala. Potem, przyszła pustka. Zgliszcza, przyciągnęły mary.
I nadszedł, niosąc ostatni znak, kierując dawne słowa, zdążając ku upadłej ludzkości. Wojna nie skończyła się. Uziel, odczuł w przestrzeni ból upadającego Stwórcy. Nikt tak przeraźliwie nie walczył o istnienie, jak On.
Zgrozo wszelka!… Nie o siebie zmagał się Ojciec, lecz o ludzi, dając im czas… Zniszczyć wszechrzecz, to posiąść moc gilgali[5], sześciu światów: kto je złączy, ten złamie Tron. Pozostała Ziemia, życiodajny bastion, w którym ostatni, stoczą walkę o życie.
Żydzi wierzą, że ich Pan powróci lecz nieliczni wiedzą, o kogo rzeczywiście chodzi
Żydzi wierzą, że Uziel powróci i uczyni wielkim Izrael. Nie mówi się o tym wprost, ale jest on mesjańskim aniołem, zapowiedzianym przed wiekami. Uziel był i jest obrońcą narodu wybranego. To on, wygnał Adama i Ewę z Edenu[6] i zamknął ten ogród przed człowiekiem. I tylko Uziel, będzie potrafił ponownie otworzyć Eden, który zrówna historię Ziemi w czasie i przestrzeni, zwracając życie poległym zwierzętom i wprowadzając równowagę na przestrzeni czasów. Dokona tego, poprzez restartowanie, w materii i przestrzeni, zwracając wszechrzecz do początku.
Ostatni z pradawnych aniołów, którego świat doświadczył, nie ma nic przed sobą i nic za sobą; powróci. Niegdyś, jego istnienie przepadło, a on pozostał sam, porzucony na granicy światów. Powróci w dniu końca, wychodząc z Otchłani. To Uziel posiada wiedzę na temat pieczęci i diademów, z pomocą których musi przywrócić Szeol; nawiązać równowagę sześciu światów.
Uziel zlekceważy ludzi, ostrzeże ich, będzie przy nich, a na końcu ich zgładzi
Człowiekowi z Ziemi, nie zaniesie niczego. Przestraszył się, kiedy zrozumiał, jak potraktowano Nazarejczyka. „Winny”, skończył na krzyżu. Nazarejczyk wykonał powierzoną misję – dopuścił do powstania żywego tworu, zrodzonego z kobiety. Ludzkość otrzymała kod, który miał w niej zaistnieć. Wieczny kod Eremu, wdrożony w ciało kobiety, za pomocą nasienia. Zbyt prosty nośnik, zatem, niemożliwy do uznania za prawdziwy.
Okazało się, że nie tylko Jezus i Uziel posiadali taką wiedzę. Stare księgi, pozostając w rękach zakonu jeremitów, pozwoliły dotrzeć do źródeł i zacząć polowanie na „wpół-ludzi”. Nazwali ich mieszańcami. Nie mogli gładzić całych populacji, bo gdy się zorientowali w ich istnieniu, okazało się, że liczba ta jest wielka; 144 000 dusz[7].
Polowanie trwało latami. Płonęły stosy, organizowano wyprawy. Dusze odradzały się, więc należało je natychmiast niszczyć i nie dopuszczać do tworzenia nowych.
Walka trwa po dziś dzień… Nawet teraz, gdy czytasz te słowa, ktoś umiera, za sprawą liczby i rodzaju imienia
Współczesne społeczeństwo, zostało zmanipulowane i żyje, służąc ogromnym korporacjom, które powołał zakon jeremitów. Mechanizmy te, służą jednemu celowi: i nie są to pieniądze, lecz władza nad tchnieniem życia. Skupiają się na istocie żywej, aby sączyć z niej energię – tlić życiodajną strukturę – prowadząc do zerwania więzi z duszą. Bezpowrotny proces wypasania – niczego nieświadomych owiec – dokonywany przez stado baranów.
Rach[8]! Im śmierć pisana, nie życie!
Dwa tysiące lat walki o ludzi poszło na marne
Uziel odkrył zdradę Michała, od którego odczytał wiadomości. Jezus i Michał, czekali na swego wodza, przez dwa tysiące lat, pogrążając się w ciemności. Michał w końcu zdradził i przyłączył się do jeremitów. Na skutek nieprawomyślności, wyuczył ich skuteczniejszego zachowywania wieczności. Przelali krew ludzi, nadszarpując strukturę „worka tchnień”. Nie dali ludziom ewoluować, blokując rozwój materii, zyskując władzę nad siłą człowieka.
Uziel musi pochwycić oręż, gdy jego czas nadejdzie. Oczekiwał na stosowny moment, trwając w bezładzie, przez dwa tysiąclecia, pogrążony w ciemności. Pierwsze zadanie – zgładzić zdrajcę. Ostatni ze stwórców i Pan Zastępu, trwa prześladowany przez człowieka.
Nastał czas człowieka, który zakpił z Praw i szykował się na rzeź. To najbardziej przemawia i dostarcza bólu, gdy dawne prawa tracą, a zyskuje ślepota człowieka, wzbierająca w miarę czasu do rangi oręża, którym niepodzielnie broni głupoty.
Uziel powróci. Zatopi we krwi obłudne dzieło, zacierając ślad po tej zdradzie.
To dzieje kel el, czytajcie, a zrozumiecie… Te trzy historie wprowadzają w zdarzenia, które nadeszły lub nadejdą… Bliskością pisarza stała się ta opowiastka.
***
– Syn ukochany, otulił wrota. – Człowiek najmilszy, musi żyć! – powiedział w upadku Stwórca.
– Ojcze, staniesz się samotny i słaby, a moje ręce zmarnieją i będę upadły. Razem okażemy się nic warci, oddaleni przestrzenią światów – padła odpowiedź, wsłuchującego się w słowa.
– Tak, mój synu. Czy to nie jest miłość, którą damy ludzkości?
Uziel spojrzał na Ojca. Chwilę pomyślał. Zrozumiał.
– Teraz idź, bo zdrada zapanowała w domu, a urgalskie plemię napiera rubieże, Almantia[9] stracona.
– Ojcze, poderwę Zastęp Smoka i resztki Litikamu i tym zgniotę wroga.
– Szkoda – wymówił Stwórca, wznosząc wzrok ku górze. – Jesteś za słaby, Uzielu. Twoja wola umarła. Nie pokonasz nikogo, zamknij bramy i powstrzymaj brata. – Stworzyłem ciebie potężnym, ale twój duch, musi chcieć tej potęgi.
Uziel miał inny pogląd, ale nie chciał sprzeciwiać się wobec prośby.
– Wedle Twej woli – odpowiedział.
– Jezus, niech narodzi się zgodnie z planem – instruował Stwórca. – Przeprowadź jego ducha. – Dotrzymaj przymierza – dodał.
– Ojcze, czy to znaczy… Już więcej moje oczy nie ujrzą Twego blasku? – zapytał.
– Mój synu, dzień, w którym powołałem ciebie, był dniem mojego szczęścia – pocieszył go Stwórca, uśmiechając się ukradkiem.
– Zatem, stanę się sierotą, żyjąc pośród węży – wyraził Uziel.
– Zbyt wiele błędów, mój synu – zakończył Stwórca.
***
Odszedł, a Ereb[10] zamknął swe wrota. I świat odetchnął, bowiem Pan upadł tego dnia i Erem stanął w płomieniach. Wieczna pochodnia w Mora[11] zgasła, a wodne kule wyschły. Poświęcili się, ten ostatni raz, aby dać cień szansy ludzkości.
Księgi wielkiej świątyni spalono, a jej obrońców wypatroszono. Stawili zacięty opór, chwalebnie broniąc miast, postępując w mniejszości, przeciw zmasowanym wrogom. Pozbawieni wodza, sami mierzyli się z Urgalią, wspartą potęgą Beliara.
Krew ich ociekła przez mury i wyryła kamień, lecz ciało nie umarło. W wiecznej męczarni, pozostali w boju, pochowani za życia, w zgliszczach niezdobytej dotychczas fortecy.
I raróg[12] odezwał się posępny, wzlatując na szali promieni, ognisty w swej grzywie, smoczy jeździec, syn wiatru, brat płomieni. Poszybował ku grani, zrywając się z przestworzy, dążąc do niezdobytej bramy, a w krok mu dziedzictwo uzielowej szarży. Przywodzi go do walki i wznosi w płomieniach, legnął, lecz powstał i zionie. I zsunął się Numa[13], pradawny Eremita, dając im drogę ucieczki.
Niósł się raraszek[14], w demonicznym pędzie, rozpylając gniew tytana światów, wrogów tląc na popiół, tracąc szponami kamieniczne węgle. Toczył koła, wzbijał się, spadał – nie szczędząc niczego. Dawał zastępom drogę przechodnią, gdy Uziel, w śmierci upadał.
Zastygły i mały, wysiedziany w wojnie, zrodził wielkość mistrza, który darował mu tchnienie.
Nachodził lud słowiański[15], w zamierzchłym czasie, gdy słońce było bogiem: jemu Swaróg[16] na imię dali, kłaniając się, niczym światłu, czcząc majestat z oddali. Pan ognia i król burzy, Uziel gromowładny, cenił lud odległy, kryjąc się przed rzymskim cymbałem[17].
Tam, przemknęli w sile tysięcy, ratując trzon ostatniego zastępu. I prowadził ich Worviel[18], a za nim zstąpili inni, ocalali bez poświęcenia.
Asahar bronił Ogrodów – padł – samotnie zabity, jak śmieć legł w ziemi wrogów, zdeptany tysiącem kończyn, rozsierdzonych potwornie wrogów. Wgnieciony w piach, z glebą zrównał swe istnienie.
I to był koniec… Kel el z mego zastępu, polegli samotnie.
Ostatni obrońcy Mory, poświęcając istnienie, dali ujście tym, co nigdy nie cofają się w marszu. Wieczna armia, przestała istnieć, pogrążając Erem w upadku. Zastępy bez wodza, choćby nie wiadomo jak liczne, nie ścierpią samotnie wojennej pożogi.
I stanął Beliar w Mora, zajął Aldae-ika i Zamer. Ta część Eremu, przed przegrodą Numy, niekwestionowanie należała do niego. Niezdobyty, pozostał Ogród Ojca, w którym Stwórca zamknął się, oplatając przestrzeń energią Tronu.
U Bram Luntarii, panował już dawno i zdrajcy oddali mu pokłony.
I żaden z wodzów nie dysponował tak wielką armią, która stała się najpotężniejsza we wszechrzeczy.
Oto stałby się nowym Stwórcą, ale nie byli zdolni zniszczyć energii Tronu. Ziemia, której tak potrzebowali, zamknęła przed nimi swą gardziel, wystawiając grodzie, a dno otchłani wypełniło się nicością.
Przemówił Szeol.
Z Almantii przybył, wiedziony siłą zdrajców: Senoja[19] z Aitii, Sansenoja[20] z Darcii, Samengolefa[21] z Ilirii i Omaela[22] z Luntarii.
Zawezwał na pomoc Urgalię i napłynęli w sile niezliczonej i ciskali w Tron energią tak potężną, że żywy ogień gasł, a diadeit zamieniał się w pył.
***
Tego przekazu zabrakło w pierwszych wydaniach, a opisuje on bezpośrednie konsekwencje zdarzeń, które objawiłem. Uznałem, że ciężko przyjąć obecną tam treść, lecz czym byłaby historia pozbawiona końca. Początek i koniec, nie istnieją. Czas i materia, stały się sobie równe. To, co widzisz – jest, a to czego nie ma – przeminie.
Oddaję Dziedzictwo, w którym rozpoczęto wojnę, zmieniając bieg dziejów, początkujący upadek światów.
Z perspektywy Ziemi, człowiek jest jednością wszechrzeczy. Z perspektywy wszechrzeczy, człowiek jest niezdobytym jeszcze fragmentem, którego pokonanie zapewni zmianę układu sił. Zapewniamy trwanie wieczności. Istniejemy, ostatnią resztką sił zapowiadając własny upadek. Nie było tak zawsze. Niegdyś, byliśmy potężni i władni.
– Niczego nie pieczętuję. Ku chwale Eremu. Dopóki istnieję, Bezimienny nie będzie mi Panem.
– To umrzesz! – odezwał się Bezimienny. – Wychylając głowę z ciemności, przekazał mi swoje słowo.
– Bracie mój, gdy zrównają się dwie części, staniem przeciw sobie.
Zapisano, w sile tysięcy złaknionych woli, że niepokonany przybędzie. Zdąża ku światom, w trosce o Ojca, syna i Oblubienicę. Strzeż nas, wolo przenikliwego losu. Wybaw nas drogo złaknionego krwi.
Strach i śmierć, przestały stanowić przestrogę. Depczemy czas i wolę. Staliśmy się mniejszością. Dawni władcy ziemscy, zapomniani przez ludzki rodzaj, dogorywają w samotni. Pozostała im wieczna wędrówka – nazwano ich wędrowcami. Dano im orędownictwo słów.
Śmierć mi pisana, więc żyję bez troski, starając się zebrać resztki mej chwały. Pozostałem samotny. Wśród lwów me leża. Nie wychodzą z jaskini. Przywołałem niepamięć. Nie wróciła beztroska, zapominając drogi.
Przyjdź, mówię ci jestem. Przyjdę. Chwała Tobie bliska, Panie.
– Gabrielu – odezwał się Pan. – Wznieście oręż Eremu.
***
W sumie nie wiemy nic, odeszliśmy od Biblii i rozkochaliśmy się w tradycji
Doczesne, ziemskie życie nie jest dobrze zbadane. Nie mamy też wiedzy w temacie tego, co rzeczywiście czeka nas po śmierci. Panujemy nad planetą, ale każda z wytwarzanych na niej rzeczy, nie jest związana z kreatywnością człowieka, ale z pozostawieniem nam zasobów oraz takim ukształtowaniem przestrzeni życiowej, abyśmy stawali się tym, kim jesteśmy. Potrafimy tworzyć, ale nie wychodzimy poza to, co nas otacza. Staliśmy się wolni, gdy zrozumieliśmy mechanizmy działania sił natury. Opanowaliśmy planetę i zniewoliliśmy jej stworzenia, pogrążając życie w śmierci.
Nie stanowimy wybitnego gatunku. Jesteśmy ludźmi, którzy mają o sobie osobliwe mniemanie. Staram się być człowiekiem, ale człowieczeństwo to ciężka skaza i słowo-idea, którego cień krąży po ziemskiej powłoce.
Doskonale, ideę tę wyraził apostoł Paweł w Hymnie do miłości:
[…] „Po części tylko poznajemy i po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe”. […] 1 Kor 13, 9-10
Okazuje się, że czasem musimy spojrzeć na sprawy, będąc jak dzieci. Dziecko jest z natury czyste i dobre. Nie ma w nim zła, ani nieczystości. Dziecko, kocha i wielbi szczerze. Dziecko nie zostało skażone złym obrazem świata. Człowiek dorosły, nie jest jak dziecko, wyzbywając się tego, co dziecinne – por. 1 Kor 13,11 – przeistacza się w potwora.
Interpretatorzy biblijni są bliskimi sojusznikami Eremu. Udowadniają ludziom, że Biblia to księga, pochodząca nie z tego świata – i słusznie. Wskazują, że Paweł myśli o Koryntianach[23], którzy wyzbyli się dziecinnych pragnień i marzeń o charyzmatach, wkraczając w „wiek męski”, starają się o wzrost miłości. Nie zgadzam się, dyskutując z tak przyjętą interpretacją. Wyklucza to podejście Jezusa do kwestii bycia dzieckiem.
Jezus nauczał, że trzeba być jak dziecko – por. Mt 19,14.
Spojrzenie miłości (określmy tak, pewien rodzaj wrodzonej empatii, której człowiekowi brakuje – nazywa się to często „współczuciem” – i po części słusznie), to spokój, wyrażony dążeniem w poznaniu człowieka oraz otaczającego go świata. Patrząc tak, mamy szansę stać się silnymi.
Koniec świata to taka perspektywa dla Żydów i katolików jak wygranie na loterii dla ateisty, czyli przekonanie że coś nam się dostanie i życie odmieni się zdecydowanie, a my będziemy wieczność pokładali się w luksusie “za czyjeś”
Wiara w Dzień Sądu Ostatecznego i czasy Armagedonu, oznaczała dla dawnych (i współczesnych – cecha wspólna), Żydów i chrześcijan, czas ich wywyższenia oraz poniżenia niewiernych. Jak można było przypisać Stwórcy, rzecz tak niebywale potworną, twierdząc że jeśli nie jest się z nami, to jest się przeciwko i głosić zagładę człowiekowi, gdy ten nie podporządkuje się twardym zasadom, głoszonym przez interpretatorów.
Nigdy nie zapomnijmy, że była (i jest) to wiara „łapczywa”, ale nie wyznacza normy, stosowanej przez Prawo. Każdy jest równy, a o jego wieczności, decyduje czynnik inny, rzekomy i prostszy – prawdziwe człowieczeństwo.
Armagedon nie stanowi sprawy prostej, odnoszącej się do kary i nagrody. Sprowadzenie wojny do roli obietnicy, to wspieranie przez ludzkość iluzji życia. Przez to, uważam że raczej wyraża skomplikowany proces, którego zrozumienie, wymaga wyjścia poza wszelkie możliwe interpretacje. Zrozumienie przychodzi, gdy rozum zaczyna zwyciężać. Życzenie komuś zagłady, to nie jest droga Eremu. Sprawy skomplikowały się – nieco. Stąd, książki takie jak Pierwsza wojna w niebie: Dziedzictwo, mogą przydać się w zrozumieniu innej, niewykluczonej perspektywy.
Niechże Czytelnik zechce zauważyć, iż dany nurt czy norma, kształtują się niezależnie, odbiegając znacznie od woli ogółu ludzi. Siła decyduje o tym, kto jest lepszy i gorszy. Ten świat, nie ma skłonności do wielbienia prawdy. Większość przekonań, została ludziom brutalnie narzucona (holocaust Kanaanu, Indian Ameryki Pn. i Pd., Żydów czy Palestyńczyków), w ich trudnej historii istnienia. Na Ziemi, zdarza się czasem, że ktoś mądrze przemówi – nazywają go wówczas utopistą[24]. Taki los, spotkał Karola Marksa[25], człowieka który chciał ukazać ludziom, na czym polega gromadzenie kapitału. Opisując prawdziwie, trudne relacje społeczne, stał się zagrożeniem dla interpretatorów biblijnych objawień.
W oczach Eremu ludzie potępieni przez ogół staną się doskonali. Niegdyś taki los spotkał Mojżesza i jego przepiękną żonę. Taki los we współczesnym świecie spotkał człowieka równie wspaniałego co Mojżesz, Karola Marksa. Ostrzegali oni ludzkość i próbowali zmienić jej nieunikniony los.
Pozór sprawia, że aż tak różnimy się pomiędzy sobą. Zatrzymajmy się na chwilę, aby poczuć to, że nie jesteśmy wcale tak obcymi sobie jednostkami. Na tym, polega owo „spojrzenie miłości”. Ciężko wytłumaczyć mi ten stan, ale można spróbować zacząć w końcu odczuwać. Wiem, że to piekielnie skomplikowane, bo odebrano człowiekowi zmysły. Nic nie stoi na przeszkodzie, głównie ku temu, aby zacząć próbować.
Niech ta książka, będzie dla Czytelnika przesłaniem, inną formą, drogą, wskazaniem i chwilą, którą poświęci alternatywnej rzeczywistości, o której nigdy wcześniej nie mógł usłyszeć.
A co, gdyby historia Uziela, zdarzyła się naprawdę? Nasze położenie we wszechświecie, nie byłoby chyba dobre. No, ale cóż. Zawsze jest jakieś „coś”.
Uziel Mora
fragment ze wstępu do książki Pierwsza wojna w niebie: Dziedzictwo

Przypisy do tekstu
[1] Skryba – dawniej „tłumacz praw”, „pisarz”, „kopista”.
[2] Cytat pochodzi z Rdz 1,3.
[3] Istota żywa – termin biblijny, nadawany zwierzętom, które nazwał Adam – por. Rdz 2,19. Człowiek jest też istotą żywą – por. Rdz 2,7. Dla starożytnych, główny symbol życia jednostki (istoty), stanowiły włosy i krew.
[4] Z tworzeniem literatury jest jak z jedzeniem. Każdy może stworzyć dzieło, jak również przygotować samodzielnie smaczną potrawę. Jest to powszechna umiejętność, którą można wykonać dobrze: zje się to czy przeczyta, okaże się ciekawe lub smaczne. Nie istnieje istota ludzka, która nie musi jeść czy zwolniona została z posługiwania się mową. Nie będzie w tym jednak niczego nowego, co odda nowy smak lub wniesie nową myśl – jeśli nie zaistnieje kreacja. Osobliwa literatura, daje swoistego „kopa”, mając swój wkład w ogólny rozwój. Grecy, określali to przeżycie jako katharsis („oczyszczenie”).
[5] Gilgal – „zrzucenie”. Sanktuarium położone w pobliżu Jerycha, na równinie Jordanu. Miejsce świętej amfiktionii /związek dwunastu pokoleń Izraela, odnowiony, stanowiący o wspólnym pochodzeniu, kulcie i zjednoczeniu, wokół Arki Przymierza czy Gilgalu, za czasów Jozuego, powstały w trakcie obchodów Paschy, pierwszy raz po założeniu obozowiska w „ziemi obiecanej”/, w czasach Jozuego i królów, miejsce gromadzenia się armii.
W Joz 4 znajduje się opis powstania gilgalu. Izraelici przeprawiając się przez Jordan, wysłali przodem kapłanów z Arką Przymierza. Wody Jordanu rozstąpiły się. IHWH polecił wyjąć z koryta rzeki dwanaście kamieni i ułożyć je w powstałym obozie. To samo kazał uczynić w korycie rzeki, upamiętniając miejsce, na którym stały suche nogi kapłanów – por. Joz 4, 1-9. Jozue rozłożył się obozem w Gilgal – por. Joz 4,19. Gilgal oznacza „krąg kamienny”. W Biblii, gilgal (tu: jako określenie, a nie nazwa własna), stał się określeniem dla wielu miejscowości. Gilgal Jozuego, znajdował się między Jordanem a Jerychem, na wschodnim krańcu. Zwany też Aralot, dosł. „Wzgórze Napletków”.
Betel i Gilgal, według prorockiej wizji Amosa są grzeszne – por. Am 4,4. Wszystko za sprawą rozpowszechnionych tam kultów bożków z rogatym wyobrażeniem.
Gilgal to budowla kamienna, występująca na danym obszarze, upamiętniająca śmierć, przymierze, wydarzenie, wyznaczająca letnie lub zimowe przesilenie.
Kamienne okręgi znane na świecie: Stonehenge, Rujm el-Hiri (Rudżm el-Hiri). Działanie kręgów zanikło blisko 2000 lat temu, co oznacza, że ich aktywność przestała mieć znaczenie. Cechą tych budowli jest materiał. Powstały bowiem z kamienia polnego, ale także z ciężkich bloków kamiennych, ważących niekiedy do kilku ton. W pobliżu tych kręgów, znajdowane były szkielety hominidów, o ogromnych, nieludzkich rozmiarach.
[6] Eden – biblijny ogród, z którego człowiek zostaje wygnany za przekroczenie prawa i złamanie nakazów. Uziel zamyka przed człowiekiem ogród Eden i stawia na jego straży dwa ogniste miecze. […] „Wygnawszy zaś człowieka, Bóg postawił przed ogrodem Eden cherubów i połyskujące ostrze miecza, aby strzec drogi do drzewa życia”. […] – por. Rdz 3,24. Sama nazwa ogrodu Eden, pochodzi od sumeryjskiego słowa „edin”, co oznacza „rozkosz”.
[7] Odniesienie do pokoleń Izraela, zawarte w Ap 7. W tekście Apokalipsy, mowa o pokoleniach Izraela, z których ludzie zostali „opieczętowani”.
[8] „Przekleństwo, złorzeczenie”. Wyraz pogardliwy, określający kogoś.
[9] Miasto Beliara w Eremie.
[10] Brama światów, łącząca Erem z Ziemią.
[11] Miasto Uziela w Eremie. Pod bezpośrednią władzą Uziela, znajdowały się również miasta: Zamer, Aldae-ika, Aitia, Darcia, Iliria, Luntaria, za wyłączeniem Almantii, w której władał Beliar oraz Ogrodów Ojca.
[12] Raróg – raraszek – w mit. Słowian, demoniczny duch ognia, objawiający się pod postacią drapieżnego ptaka, ognistego smoka lub powietrza.
[13] Numa – duch pradawny Eremu, z którego substancji, Stwórca wytworzył swój świat. Pierwotna i doskonała struktura, stanowiąca doskonały wzorzec świata.
[14] Inaczej: raróg. Opis we wcześniejszym przypisie.
[15] Mowa o czasach przed przyjęciem chrześcijaństwa. W tekście, chodzi o okres, dotyczący czasu przed naszą erą.
[16] Swaróg – w mit. Słowian, bóg Słońca i ognia, czczony jak większość bóstw słowiańskich do XII w. n.e. Inne określenie: Swarożyc. Czczony w Szczecinie, Radogoszczy. W Kronice Thietmara, uchodził za bóstwo słoneczne. Występował też jako Swarożyc-Dadźbog. Sam Dadźbog, był bóstwem Słońca i ognia, synem Swarożyca. Bóstwa występowały w połączeniu, wyobrażając Słońce i ogień.
[17] Forma pogardliwa o Imperium Romanum. – może oznaczać „przywołanie” lub „wyszydzenie”. W naszym znaczeniu, „rzymski cymbał”, to ktoś „przywoływany, wyszydzony i niepotrzebny”. Pojawia się i wypełnia przestrzeń, powodując zagrożenie.
W Biblii, gra na cymbałach wzmacniała chwałę Pana. Stanowiły instrument perkusyjny. Cymbały wykorzystywano przy wodopojach – por. Sdz 5,11. O zastosowaniu cymbałów, także w: 1 Sm 18,6; 2 Sm 6,5; 1 Krn 13,8; 1 Krn 15,28; Ezd 3,10; Jdt 16,1. Instrumenty używane przez Żydów, były podobne – z nazwy oraz wyglądu – do tych z Ugarit w IV tys. p.n.e. Wykorzystywane były do przywoływania i chwalenia bóstwa. Skłaniały bogów do ujawnienia się. Nadawały też rytm maszerującemu wojsku.
Cymbały stanowiły instrument z brązu, stosowany jako perkusja. Problemem jest to, że nie jest znana do dziś ich wielkość – por. 1 Krn 15,19. Cymbały są „brzmiące” – por. 1 Krn 15,16 oraz „dźwięczące” – por. 1 Krn 16,5.
Istniały dwa rodzaje cymbałów. Pierwszy, zbudowany z dwóch metalowych talerzy, którymi grający, rytmicznie uderzał o własne ciało. Drugi rodzaj w kształcie pucharów – w jeden, nieruchomy, uderzano drugim, wydobywając dźwięk.
Dźwięki cymbałów, mogły symbolizować uderzenie gromów lub zapowiadać rozpoczęcie procesji.
Cymbały były przechowywane wraz z innymi instrumentami „towarzyszącymi pieśni Bożej”, służącymi obrzędom kultowym – por. 1 Krn 16,42. Domowi Bożemu posługuje się na cymbałach – por. 1 Krn 25,6. Śpiewający i grający na cymbałach, ubrani byli w bisior. Stali na wschód od ołtarza – por. 2 Krn 5,12. W bisior – wg wierzeń Żydów, ubrani są aniołowie, którzy noszą szaty z bisioru. Był to materiał, z którego szyto ubiór kapłana. W czasach starożytnego Izraela, sprowadzany z Egiptu jako towar luksusowy. Bisior pozwalano nosić lewitom, grającym na instrumentach.
Grający na cymbałach, chwalili majestat Pana, mówiąc że jest Wielki i na wieki Jego łaska. W tym czasie, świątynia napełniała się obłokiem chwały pańskiej, a kapłani musieli ją opuścić (przywołanie bóstwa) – por. 2 Krn 5, 13-14.
W domu Pańskim, pozostawieni byli lewici z cymbałami, harfami i cytrami, wg polecenia Dawida i Gada oraz proroka Natana – por. 2 Krn 29,25.
Mury w Jerozolimie, poświęcono grając na cymbałach – por. Ne 12,27.
Po zbezczeszczeniu, następowała gra na cymbałach, które wyznaczały nowe poświęcenie danego miejsca – por. 1 Mch 4,54.
Po zażegnaniu niebezpieczeństwa i pokonaniu wroga, grano na cymbałach – por. 1 Mch 13,51.
Procesje związane z wykorzystywaniem cymbałów w Izraelu, zbliżone były do tych, które organizowano w Egipcie. Opis w 1 Krn 15, 16-22.
Psalm 150 mówi wręcz o chwaleniu Pana za pomocą cymbałów […] „Chwalcie Go na dźwięcznych cymbałach, chwalcie Go na cymbałach brzęczących” […] Ps 150,5. Cymbały mogą też być „triumfalne” lub „aklamacyjne” – por. Lb 10,5 i Ps 33,3.
„Cymbał brzmiący”, to motyw znany z Hymnu do miłości, autorstwa apostoła Pawła. Utwór ten, wyraża dobitnie całą ideę chrześcijaństwa. „Cymbał brzmiący” to hałaśliwy dźwięk, który zagłusza każdą mowę, ale bez miłości, stanowi nic nieznaczące brzmienie.
[18] Worviel – kel el, imię jego znaczy „wspaniały”. Wódz w obrębie mirady, odpowiedzialny za aktualizację w światach, które pomaga odtwarzać, współdziałając z Joelielem.
Wódz Uziela z miasta Zamer, głównodowodzący pod jego nieobecność. Dowódca jazdy – Elfirim. Władca Pałacu Wiatru i Powietrza w Mora. Odpowiedzialny za gromadzenie całej spisanej wiedzy z wszechrzeczy. Stąd, Uziel wykorzystywał wszystkie posiadane przez niego materiały, głównie do odtwarzania pierwocin danego świata. Wódz Zastępu Lwa.
[19] Senoj – kel el, sprowadził Lilit znad Morza Czerwonego, dokąd uciekła przed Adamem. Chronił przed śmiercią, zadawaną przez demony Lilit. W książce, Pan Aitii – miasta na pograniczu Eremu, podporządkowany Omaelowi.
[20] Sansenoj – kel el, sprowadził Lilit znad Morza Czerwonego, dokąd uciekła przed Adamem. Chronił przed śmiercią, zadawaną przez demony Lilit. W książce, Pan Darcii – miasta na pograniczu Eremu, podporządkowany Omaelowi.
[21] Samengolef – również Semangelof – kel el, sprowadził Lilit znad Morza Czerwonego, dokąd uciekła przed Adamem. Chronił przed śmiercią, zadawaną przez demony Lilit. W książce, Pan Ilirii – miasta na pograniczu Eremu, podporządkowany Omaelowi.
[22] Omael – kel el pomnażający gatunki. Unieśmiertelnia rasy i opiekuje się aptekarzami. W książce, Pan Luntarii – centralnego miasta, znajdującego się na pograniczu Eremu i Urelu. Zajmuje się klonowaniem ras, reprodukcją oraz rozpowszechnieniem materiału genetycznego. Przeprowadza eksperymenty na życiu. Ludzie przypisują mu obecność przy potopie, służbę Niebu i Piekłu (równorzędne stany, tego samego tworu, stanowiące alternatywę i zarazem, wyrażające przeciwstawność do siebie, w obrębie tej samej doskonałości). Dowódca Zastępu Litikamu.
[23] Mieszkańcy Koryntu, bogatego miasta greckiego o dwóch portach, które dzięki swemu położeniu geograficznemu było ważnym ośrodkiem handlowym, religijnym i kulturalnym. List do Koryntian, autorstwa Pawła, stanowi jedną z ksiąg NT.
[24] Utopista – głosiciel utopii, nierealnej idei. Utopia oznacza zamiar, niemożliwy do urzeczywistnienia albo ideał społeczeństwa szczęśliwego. Utopista dąży do uzewnętrznienia tej idei, dobrej dla ogółu ludzi.
[25] Karol Marks – właśc. Karl Heinrich Marx, ur. 5.V.1818 r. w Trewirze, zm. 14.III.1883 r. w Londynie. Niemiecki filozof, działacz polityczny; jeden z najważniejszych teoretyków i ideologów socjalizmu.
Forbidden Seek po angielsku
Cooking page
Szeol – starotestamentowe królestwo zmarłych
„Anioł Stróż” – sługa ludzkości